Beta: Aranel
Zawsze byłem zdania, że człowiek jest inteligentny, To ludzie są głupi„ — Marylin Manson, Trudna droga do piekła
Kobieta przekręciła się na lewy bok z myślą, że
w tej pozycji uda jej się w końcu zasnąć. Wszelkie starania poszły na marne.
Ułożyła się na plecach, otworzyła oczy, a swój wzrok skierowała na sufit. Była
zmęczona i chciało jej się spać, nawet bardzo, aczkolwiek dzisiaj chyba
wszystko zbuntowało się przeciwko niej.
Zerknęła kątem oka na zegarek po prawej stronie.
Siódma trzydzieści. Westchnęła cicho, wiedząc, że cały przyszły tydzień nie
będzie należał do tych najlepszych. Nie było jednak sensu wylegiwać się dalej w
łóżku, więc postanowiła wstać. Założyła swój szlafrok i zeszła na dół do
kuchni, by zrobić śniadanie.
Ostatnimi dniami była kłębkiem nerwów. Powodem
tego ewidentnie był stres. Musiała uważać na Ellie, ponieważ nie chciała, by
kolejny raz trafiła na Johannah. Wiedziała, że kobieta będzie chciała
porozmawiać z blondynką i to nie skończyłoby się dobrze. Katy wciąż sądziła, że
dziewczyna nie była gotowa na dowiedzenie się wszystkiego. Nie chciała mieszać
w jej życiu jeszcze bardziej.
Wstawiła wodę na herbatę. Wyjrzała przez okno,
zauważając spadające liście z drzew. Jesień zbliżała się wielkimi krokami.
Szczerze mówiąc brunetka lubiła tą porę roku. Może to przez barwy, jakimi
otaczała Londyn, może to przez padający często deszcz, może to przez wieczory
spędzone na czytaniu książki i piciu herbaty. Było wiele powodów.
Katy zaczęła przygotowywać kanapki, gdyż nie
miała ochoty na zrobienie czegoś więcej. Sama wzięła jedną z nich, po czym z
pieczywem w prawej dłoni podeszła do czajnika i nalała wody do kubka, do
którego wcześniej wrzuciła torebkę z herbatą malinową.
Z garnuszkiem usiadła na krześle i w spokoju i
ciszy konsumowała śniadanie. Po około piętnastu minutach usłyszała skrzypnięcie
schodów, a w kuchni pojawiła się Ellie, natomiast Oscar szedł tuż za nią i, co
chwila przecierał oczy.
— Dzień dobry — powiedziała blondynka, lekko
ziewając.
Podeszła do czajnika i z lekko przymkniętymi
oczami wlała wodę do kubka, który uprzednio przygotowała brunetka, wiedząc, że
o poranku lubiła wypić herbatę.
— Cześć, mamo — rzekł Oscar, siadając obok Katy
i biorąc jedną z kanapek.
— Jak widzę, nie tylko ja jestem niewsypana —
powiedziała kobieta, upijając łyk herbaty.
— Myślałam, że jeśli położę się wcześniej spać,
to się w końcu wyśpię… — Zamyśliła się na moment. — ... A wyszło jak
zawsze.
— Poszedłem późno spać — odezwał się Oscar.
— A pamiętasz, co mówiłam? — Podniosła jedną
brew do góry.
— Tak. — Westchnął. — Muszę wcześnie się kłaść,
ale rozmawiałem jeszcze z Phoebe i...
— O, właśnie, jak było? — spytała Ellie.
— Było naprawdę fajnie. Mówiły, że jesteś ładna
i że chciałyby cię poznać.
— Ciekawe — mruknęła.
Katy wstała z krzesła i podeszła do zmywarki, do
której włożyła kubek i talerzyk po kanapkach. Oparła się o blat i przez chwilę
patrzyła na dzieciaki, chociaż jedno z nich nie było już dzieckiem.
— Oscar, jedziemy dzisiaj do centrum —
zakomunikowała. — Ellie, jedziesz z nami?
— W sumie, dlaczego nie.
— Ale mamo — zajęczał młodszy.
— Nie ma „ale”.
— A kiedy będziemy jechać? — spytała dziewczyna.
— Za… — Popatrzyła na zegar wiszący na ścianie
naprzeciwko. — … Godzinę.
— Okej.
Blondynka wyszła z kuchni, a Katy jeszcze przez
kilka minut przebywała z Oscarem w pomieszczeniu, jednak ten postanowił
pooglądać telewizję. Wyszedł. W pewnym momencie usłyszała dzwonek swojej
komórki. Odstawiła wszystko, co trzymała w dłoniach na blat i poszła do
sypialni. Chwyciła telefon i nie patrząc, kto dzwoniŁ, odebrała.
— Katy Thompson przy telefonie.
— Nawet do siostry musisz się zwracać
profesjonalnie? — usłyszała.
— Oh, przepraszam Grace. Myślałam, że to ktoś z
pracy.
— Nic się nie stało. Czy w pobliżu jest Ellie?
— Grace. — Westchnęła. — Mówiłam ci, żebyś
przestała do niej dzwonić kilka razy dziennie.
— Posłuchaj, to moja córka i sądzę, że to ja
powinnam wiedzieć, kiedy mam z nią rozmawiać, a kiedy nie. Daj mi ją do
telefonu.
— Jest w łazience. Skoro to twoja córka, to
dlaczego teraz cie przy niej nie ma? — I doskonale wiedziała, że zraniła ją tym
pytaniem, ale musiała. Z nią dało się inaczej.
— Wiesz, że było mi ciężko i nie mogłam poradzić
sobie z jej wychowaniem. Wolałam, żeby miała lepiej z tobą niż ze mną.
— Nie musiałaś rezygnować ze swojego dziecka. Ja
sobie jakoś poradziłam i myślałam, że tobie też się uda.
— Bo tobie wszystko się udaje, rozumiesz?!
Wszystko! — Podniosła głos, przez co Katy odsunęła komórkę od ucha. — Nigdy nie
było sprawiedliwie. Zawsze ty byłaś lepsza, lepiej sobie radziłaś, we wszystkim.
A ja? Byłam na uboczu, bo ty byłaś najważniejsza i wszyscy cię wychwalali, a we
mnie nikt nie wierzył i nikt nie zauważał. Myślisz, że jak się wtedy czułam,
co? — Głos powoli jej się załamywał, a brunetka coraz bardziej czuła się winna.
— I nawet nie wiesz, jaka jestem dumna z Ellie, mimo tego, że nie rozmawia ze
mną ani nie chce się spotkać, bo wiem, że robiłabym tak samo, nikt nie chciałby
mieć takiej matki, jaką jestem ja. — Rozpłakała się na dobre.
— Grace, ja...
— Przepraszam, niepotrzebnie dzwoniłam. —
Pociągnęła nosem. — Powiedz tylko Ellie, że ją kocham.
— Ale...
Kobieta rozłączyła się. Katy usiadła na łóżku,
chowając twarz w dłonie. Próbowała pozbyć się z głowy wiadomości, których przed
chwilą usłyszała. Po co to mówiła? Grace robiła się strasznie wrażliwa, gdy
ktoś poruszał właśnie ten temat, a szczególnie, kiedy to ona rozpoczynała o tym
rozmowę. Tak bardzo chciałaby żyć w zgodzie między nimi dwiema. Niestety, ale
tak się nie dało.
W momencie, gdy miała wybierać numer siostry,
usłyszała pukanie do drzwi. Pozwoliła osobie wejść, a po chwili na miejsce obok
wskoczył wciąż zmęczony Oscar. Popatrzył się na nią przez chwilę, zanim zabrał
głos.
— Czemu jesteś smutna? — spytał, marszcząc lekko
brwi.
— Nie jestem smutna. — Uśmiechnęła się, by
zamaskować to, co siedziało w środku. — Po prostu jestem troszkę zmęczona
— Więc nie musimy nigdzie jechać. — Ucieszył
się.
— O nie mój drogi, idź się ubrać, bo za pół godziny
wyjeżdżamy. — Zaśmiała się.
— Mamo — jęknął, schodząc z łóżka. Idąc do
drzwi, zgarbił się i udawał wycieńczonego.
— Pośpiesz się.
Wyszła z sypialni i udała się do łazienki.
Odświeżyła się, a następnie wróciła do swojego pokoju, by się ubrać. Z szafy
wyjęła luźne jeansy i białą koszulkę, do tego botki na obcasie. Uśmiechnęła się
do odbicia w lustrze i postanowiła, że będzie się już zbierać. Wyszła z
pomieszczenia, kierując się w stronę salonu, gdzie najprawdopodobniej znajdowali
się Ellie i Oscar. Nie myliła się. Siedzieli na sofie wpatrzeni w ekran
telewizora i zapewne nie zauważyli, że przyszła.
— Zbieramy się — powiedziała.
Podeszła do stolika, na którym leżał pilot i
wyłączyła nim telewizor. Ellie wyszła jako pierwsza, zaraz po niej Katy, a
Oscar, jak zwykle, ostatni. Zamknęła dom, po czym wsiadła do samochodu,
czekając, aż znajdzie się w nim reszta, odpaliła silnik i ruszyła z podjazdu.
Po około dziesięciu minutach jazdy, zatrzymała
się na parkingu przed centrum handlowym. Znalezienie miejsca było trudniejsze
niż się spodziewała. Gdy w końcu zaparkowała samochód, wysiedli z niego i
weszli do środka.
— My wchodzimy tutaj, jeżeli chcesz, to możesz
pójść z nami, a jak nie, to odwiedź kilka innych sklepów — zwróciła się do
Ellie.
— Zajrzę tylko do jednego i dołączę do was. —
Uśmiechnęła się i odeszła.
— Chodź, Oscar. — Złapała chłopca za rękę,
jednak ten szybko puścił ją i odsunął się. — Co jest?
— Mamo, nie jestem już dzieckiem — powiedział
zażenowany, a brunetka zaczęła się śmiać.
Rozbawiona całą sytuacją pokręciła głową. Prawdę
mówiąc, jej humor znacznie się poprawił. Weszli do sklepu. Przy kasie zauważyła
kogoś znajomego. Katy z pewnością nie była przygotowana na to spotkanie.
Popchnęła Oscara w stronę półki z ubraniami tak, by ich nie zauważyła.
—Oscar! — usłyszała, a po chwili obok nich
znalazła się jedna z bliźniaczek, zaraz potem druga z nich.
— Cześć Phoebe, cześć Daisy — powiedział
chłopiec.
— Mamo zobacz, Oscar tu jest!
— O, witaj, Katy. — Obok dziewczynek pojawiła
się Johannah.
I już teraz wiedziała, że ten dzień nie skończy
się dobrze. Popatrzyła na kobietę, starając się ukryć swój strach, który
ewidentnie było widać. Wzięła głęboki oddech, nim jej odpowiedziała.
— Cześć, Jay.
— Co za dziwny zbieg okoliczności,
prawda? — zapytała, rozglądając się po sklepie.
— Tak, bardzo dziwny — odparła, nieco
zakłopotana.
— Nie ma z tobą Ellie?
— Zaraz przyjdzie, proszę pani — powiedział
Oscar.
— Oh, to dobrze.
— To my będziemy już wracać — rzekła i chciała
zabrać Oscara, jednak ten zaczął mówić.
— Ale mamo, zostańmy jeszcze. Mówiłaś, że masz
coś ważnego do załatwienia.
— Dopiero przyszliście i już wychodzicie?
—Ja… — Czyli to jest ten moment, kiedy nie wiesz
co powiedzieć.
Ellie tego dnia, podobnie jak Katy, była
zmęczona z powodu małej ilości snu. Otworzyła oczy, lekko je mrużąc i
przyzwyczajając się do światła. Podparła się na łokciach, a jej wzrok powędrował
na zegarek leżący na szafce nocnej. Za pięć ósma. Zeszła z łóżka, przeciągnęła
się i postanowiła zejść na dół w celu zjedzenia śniadania.
W pewnym momencie usłyszała kroki na schodach
tuż za nią i ciche ziewanie. Oscar szedł za blondynką z przymkniętymi oczami i
nieco otwartą buzią, na co dziewczyna zachichotała cicho. Z chłopcem weszła do
kuchni, gdzie zastała swoją ciotkę. Podczas jedzenia śniadania, padła
propozycja pojechania do centrum. Wprawdzie nie miała co robić dzisiejszego
dnia, więc zgodziła się.
Gdy po dziesięciu minutach znalazła się w
łazience, wzięła prysznic, umyła zęby i uczesała włosy. Rozejrzała się po
pomieszczeniu, myśląc, że przyniosła ubrania dla siebie, jednak ich nie
znalazła. Otworzyła drzwi, wychylając głowę, by zobaczyć, czy nie było nikogo
na korytarzu. Jak najszybciej wbiegła do swojego pokoju, wręcz zatrzaskując
drzwi za sobą. W bieliźnie podeszła do szafy, wyciągając z niej, jak zwykle,
jeansy i najzwyklejszą, białą koszulkę. Na nogi założyła trampki, a z szafki
sięgnęła telefon i gotowa znalazła się w salonie, gdzie od jakiegoś czasu
przebywał Oscar.
Usiadła obok chłopaka na sofie, spojrzała na
telewizor, na którym, jak zwykle, leciały jakieś bajki, które widziała już
kolejny raz i naprawdę miała ich dosyć. Pochyliła się, by chwycić pilota i
przełączyła na inny kanał. Tym razem — bez kreskówek.
Po upływie dziesięciu minut do salonu przyszła
Katy. Powiadomiła, że będą już jechać i wyłączyła telewizor. Blondynka wyszła z
domu i wsiadła do auta. Oscar dotarł do samochodu jako ostatni.
Czas jazdy minął bardzo szybko, więc teraz cała
trójka wysiadała z auta. Ellie postanowiła, że odwiedzi dzisiaj jeden z jej
ulubionych sklepów z dodatkami do pokoi i innymi ozdobami. Odeszła od ciotki i
Oscara, kierując się w stronę windy, która zawiozła ją na odpowiednie piętro.
Weszła do sklepu i rozejrzała się. Za cel obrała
kupienie czegoś, co zastąpiłoby jej niedawno zbitą figurkę. Podeszła do regału,
na którym znajdowały się różnego rodzaju ozdoby. Jednak jedna z nich spodobała
jej się najbardziej. Chwyciła ją w dłonie i przez chwilę obracała, by zauważyć
jak najwięcej szczegółów.
Figurka wyglądem przypominała ptaka w locie. To
chyba jaskółka. Była koloru niebieskiego, a jej dzióbek wydawał się być złoty.
Była niewiele większa niż dłoń blondynki.
Z przedmiotem ruszyła w stronę kasy. Zapłaciła
niewielką kwotę, a kasjerka zapakowała figurkę do małej torebki. Podziękowała i
wyszła ze sklepu. Tak naprawdę, to czasami przychodziła tutaj tylko po to, by
popatrzeć na to, co znajdowało się na półkach. Czasami coś wpadło jej w oko i
kupowała to. Nie przepadała za chodzeniem po sklepach, nudziło ją to, więc
przychodziła do centrum jedynie po to, co było jej trzeba i wychodziła.
Przypomniała sobie, gdzie ostatnio widziała
ciotkę i Oscara, po czym wróciła do windy, zjechała na niższe piętro i poszła w
stronę odpowiedniego sklepu. Wchodząc do środka, zauważyła Katy, która
rozmawiała z tą samą kobietą, z którą widziała ją wczoraj. Wzięła głęboki
wdech, nim podeszła do małej grupki.
— O! Ellie chodź na chwilę! — Oscar chwycił ją
za rękę i poprowadził do bliźniaczek. — Dziewczyny, to Ellie. — Uśmiechnął się.
— Cześć, jestem Phoebe, a to Daisy —
powiedziała.
— Moje imię już znacie. — Czuła się niezręcznie,
bardzo niezręcznie.
— Ellie? Ile masz lat? — zapytała… Daisy, tak,
to chyba ona.
— Dziewiętnaście — odparła, kucając, by dorównać
wzrostem dziewczynce.
— Phoebe, Louis ma tyle samo! — Zapiszczała.
— Kto to Louis? — spytała blondynka, nie bardzo
wiedząc. o co chodzi.
— To nasz brat. Musisz go poznać. — Uśmiechnęła
się. — Tylko, gdzie on jest — mruknęła po chwili i opuściła ręce wzdłuż boków.
— Załamie mnie kiedyś ten chłopak. — Westchnęła, a Ellie przyłożyła dłoń do
ust, by nie wydobył się z nich chichot.
— Może kiedy indziej się spotkamy — usłyszała za
sobą głos ciotki. — Chodźcie, idziemy.
— Ale Ellie nie poznała jeszcze Louisa. —
Tupnęła nogą Daisy.
— On tu jest? — zapytała wystraszona.
Przerażenie było widoczne w jej oczach.
— Tak i z chęcią poznałby... — zaczęła kobieta
obok Katy, jednak ta przerwała jej.
— Będzie do tego jeszcze wiele okazji, idziemy.
— Ale, mamo… — próbował zaprotestować Oscar.
— Zbieramy się — powiedziała stanowczo.
— Ale on już idzie!
— Może kiedy indziej — odparła dziewczyna,
uśmiechając się pocieszająco do dziewczynki.
Wstała z wcześniejszej pozycji i odwróciła się w
stronę wyjścia. Gdy przekraczała próg sklepu, obejrzała się jeszcze za siebie.
Kiedyś go już wcześniej widziała...
Cześć! Miałam rozdział wstawić wczoraj, ale jakieś przebrzydłe choróbsko mnie złapało i ciężko mi było mi robić cokolwiek. Mam do was małe pytanie, a mianowicie czy sądzicie, że beta jest pomocna czy wolicie raczej rozdziały bez jej pomocy? Mam pewne wątpliwości, więc chciałam was o to zapytać. Jak wam się podoba rozdział? Czekam na waszą opinię i dziękuje za każdy komentarz :) Ściskam :*
Hej! dodałaś drugi raz ten sam rozdział...
OdpowiedzUsuńDziękuje za informację, dopiero teraz to zauważyłam i już poprawiłam
UsuńRozdział jest świetny :) Mam nadzieję, że Lou nie jest jej bratem czy kimś takim bo wolałabym gdyby łączyły ich inne relacje w późniejszej części historii....
UsuńCzekam na next!
Wspaniały rozdział! Mibtam beta nie przeszkadza :) Ciekawe co łączy Lou i Ellie?
OdpowiedzUsuńMnie też coś ostatnio bierze, w dodatku w ferie :(
Do następnego <3
Świetny rozdział ;)
OdpowiedzUsuń