1.31.2015

Rozdział 5




Beta: Aranel


(…) Nie można czegoś nieustannie deptać i spodziewać się, że zachowa niezmieniony kształt...




Sobota była dniem wolnym, więc Ellie postanowiła, że pośpi dzisiaj nieco dłużej. Wstała o godzinie dziewiątej, zważając na to, że pracę rozpoczynała o dziesiątej trzydzieści. Poszła do łazienki, umyła się, wyszczotkowała zęby i uczesała włosy, związując je w kitkę. Pokręciła się jeszcze przez chwilę po pokoju i po kilku minutach znalazła się w kuchni.
Ubrała białą koszulę zapiętą pod szyję i jeansy, a na nogi założyła swoje ulubione, choć już trochę zniszczone, trampki. Kto by się spodziewał?
Zjadła śniadanie wraz z Oscarem, który ciągle mówił o dzisiejszym dniu. Jeszcze dobrze się nie zaczął, a on już planował, co będzie robić z nowo poznanymi koleżankami. O których Ellie dowiedziała się dopiero teraz.
— A ile mają lat? — spytała, odstawiając talerze do zmywarki.
— Chyba dziesięć. — Wzruszył ramionami.
— Ty masz osiem. Chodzą z tobą do klasy, czy co?
— Nie. Mieszkają blisko sklepu, w którym dają te dobre cukierki.
— A gdzie je poznałeś?
— Byłem z mamą w sklepie i same podeszły. Wiem, że jestem przystojny, ale, że aż tak? — Na jego słowa parsknęła głośnym śmiechem. Oscar zawsze umiał rozbawić. — Z czego się śmiejesz? To prawda!
— Tak, tak. — Pogłaskała go po głowie wciąż rozbawiona. — Z pewnością to było tego przyczyną.
— Możesz je nawet o to dzisiaj spytać! — wykrzyknął uradowany.
— Przykro mi, ale wychodzę dzisiaj do pracy.
— Ale mama powiedziała, że odprowadzisz mnie do nich. — Oburzył się.
— Dlaczego dowiaduję się o tym dopiero teraz?
— Mama miała ci powiedzieć, pewnie zapomniała. Wiesz, że jest jakaś dziwna. A szczególnie teraz.
— Może źle się czuje. — Wzruszyła ramionami, choć i tak wiedziała, że powodem było coś innego.
— Może… — Zamyślił się na chwilę. — ... Ale i tak musisz odprowadzić mnie do moich koleżanek! — W momencie ożywił się.
— Wiesz, gdzie mieszkają?
— Tak, a jeśli nie będę pamiętał domu, to mam adres. — Pomachał zieloną karteczką, którą trzymał w dłoni.
— Więc chodźmy.
Skierowali się  w stronę przedpokoju. Ellie poczekała cierpliwie, aż Oscar ubrał buty i wyszli z domu. Zamknęła drzwi, a kluczyk schowała do kieszeni spodni. Oscar podał jej kartkę, na której zauważyła adres napisany bardzo dużymi literami. Zastanowiła się przez chwilę, gdzie znajdowała się owa ulica i z lekką niepewnością poszła w tamtą stronę.
Szli około pięć minut, aż w końcu dotarli pod średniej wielkości dom. Blondynka wcisnęła przycisk przy furtce, a po chwili zza drzwi wyskoczyły dwie dziewczynki. Były bardzo podobne do siebie, wręcz identyczne. Furtka otworzyła się, Oscar wszedł do środka, uprzednio żegnając się z Ellie i podszedł do bliźniaczek, które przytuliły go na powitanie. Wspólnie weszli do domu, natomiast blondynka, sprawdzając godzinę stwierdziła, że powinna iść już do pracy.
Musiała zawrócić, gdyż kawiarnia znajdowała się po innej stronie Londynu. Sięgnęła po telefon, próbując dodzwonić się do cioci, jednak, gdy za nastym razem usłyszała pocztę głosową, z powrotem schowała komórkę. Nie pozostawało jej nic innego, jak czekać aż sama się odezwie.
W pewnym momencie poczuła czyjś wzrok na sobie, co w ostatnim czasie zdarzało się dość często. Rozejrzała się dookoła, ale nie zauważyła nic podejrzanego, więc próbowała wmówić sobie, że to tylko i wyłącznie jej zbyt bujna wyobraźnia.
Minęła już ostatnią ulicę, która dzieliła ją od kawiarni. Weszła do środka, idąc w stronę blatu, za którym stała już Mia. Uśmiechnęła się do niej, po czym poszła na zaplecze w celu ubrania fartuszka. Pogładziła dłonią miękką tkaninę, rozkoszując się jej miłym dotykiem. Na górze fartucha wygrawerowana była nazwa kawiarenki, natomiast niżej kilka kolorowych babeczek i kawałek ciasta.
Gdy wyszła z pomieszczenia, stanęła zaraz obok Mii przy kasie, w celu wzięcia notesu i długopisu. Ruszyła w stronę stolików i zaczęła przyjmować kolejne zamówienia.

Oscar od rana był bardzo podekscytowany. Za około piętnaście minut miał spotkać się z Daisy i Phoebe. Ellie kręciła się w kółko, jakby czegoś szukała, jednak po chwili usiadła obok niego i zaczęła jeść śniadanie. Przez moment pomyślał, że może zapomniała o tym, iż miała odprowadzić go do dziewczynek, więc postanowił jej o tym przypomnieć. Opowiadał jej, jak spędzi dzisiejszy dzień. Nie mylił się. Katy, zapewne nie powiadomiła jej o tym.
W końcu wyszli z domu, a Ellie stała jeszcze przez chwilę przy drzwiach, sprawdzając, czy wszystkie zamki są zamknięte. Często tak robiła.
Po kilkunastu minutach dotarli pod dobry adres. Bliźniaczki, podobnie jak Oscar, nie mogły doczekać się spotkania, więc co chwila wyglądały przez okno, sprawdzając, czy nie ma jeszcze chłopaka. Gdy zjawił się już pod ich furtką, jak najszybciej wybiegły z domu, by przywitać się z chłopcem.
Oscar przez chwilę przyglądał się domowi. Był średniej wielkości, koloru białego, miał czerwony dach, a przed budynkiem, koło budy, biegał bernardyn. Był naprawdę duży.
Bliźniaczki zaprowadziły go do ich pokoju. Fioletowa sypialnia, na środku dwa pojedyncze łóżka, a wokół różnego rodzaju zabawki. Któraś z dziewczynek podeszła do szafy, wyciągając z niej kilka pudełek, jak sądził, z grami.
— To co będziemy teraz robić? — zapytał Oscar, siadając na jednym z łóżek.
— Może włączymy laptopa? Mama się nie zdenerwuje, prawda? — Zaproponowała któraś z nich. Chłopiec wciąż ich nie rozróżniał.
— Może porobimy coś innego. — Wzruszyła ramionami druga.
— Oh, nie bój się.
Jedna z bliźniaczek wyszła z pokoju, wracając po chwili z urządzeniem. Usiadła obok Oscara i włączyła laptopa. Na ekranie pojawiły się bliźniaczki, blondynka i jakiś chłopak. Wpisała adres strony internetowej i wspólnie z Oscarem rozpoczęli grę, w której wygrał chłopiec.
— To nie fair, oszukiwałeś. — Oburzyła się dziewczyna. Zmrużyła oczy i  dźgnęła go palcem.
— Nie oszukiwałem. — Zaśmiał się z powodu śmiesznej miny Daisy
— Nie martw się. Daisy nie umie przegrywać. — Phoebe również się zaśmiała.
— Wcale, że nie — mruknęła wciąż obrażona. — No może troszkę. — Westchnęła. — Gramy dalej?
— Oscar, a ta dziewczyna, z którą byłeś u nas dzisiaj, to twoja siostra? — spytała Phoebe.
— Tak. Ma na imię Ellie.
— Jest bardzo ładna — stwierdziła, na co wzruszył ramionami. — No nie mów, że nie jest.
— Może i jest, nie wiem.
— Jesteś jeszcze za młody, po prostu się nie znasz.
— Za to wy jesteście dorosłe — mruknął.
— Słyszałam. – Dźgnęła go łokciem.
— My mamy brata, no i siostry — wtrąciła się Daisy, jednak ani razu nie spojrzała na nich. Była zbyt wpatrzona w ekran laptopa.
— Louis jest bardzo fajny, ale czasami potrafi zdenerwować — powiedziała. — A tak w ogóle, to długo tu mieszkasz?
— Od urodzenia. — Uśmiechnął się. — A wy?
— Dokładnie miesiąc temu się tutaj wprowadziłyśmy.
— Lubicie Londyn?
— Nie zwiedzałyśmy go jeszcze. Mama nie pozwala nam samym wyjść, bo sądzi, że się zgubimy.
— Mogę was oprowadzić — zaproponował.
— Może mama się zgodzi — powiedziała uradowana. — Chodź. — Złapała Oscara za rękę i wraz z nim wybiegła z pokoju. — Daisy, pośpiesz się — krzyknęła, gdy schodzili po schodach.

Ellie od kilku godzin pracowała w kawiarni. Chodziła od stolika do stolika, obsługując gości. W między czasie rozmawiała z Mią, która miała naprawdę duże poczucie humoru, więc nawet nie było mowy o nudzie.
Dziś w kawiarni panował niezły chaos. Przyszło dużo ludzi, co nie zdarzało się zbyt często, ponieważ lokal nie był bardzo znany. Dziewczyny nie były przygotowane na tylu gości. Nie były więc przygotowane na tak duży ruch. Szefowa postanowiła, że im pomoże, dlatego teraz przebywała na zapleczu i ubierała fartuch. Ellie była jej bardzo wdzięczna.
Postawiła na tacy zamówienie, sprawdziła numer stolika, po czym skierowała się w stronę klientów. Ułożyła wszystko na stole i uśmiechnęła się do gości. Wracając za blat, zauważyła Mię, która niosła pełną tacę. Zaśmiała się cicho, kręcąc głową.
W pewnej chwili usłyszała śmiechy, jak i zdenerwowany głos Mii. Popatrzyła w tamtą stronę. Widać było, że dziewczyna była już blisko płaczu, więc blondynka czym prędzej chwyciła notes i podeszła do tej grupki. Lekko chwyciła jej ramię, szepcząc, by poszła do następnego stolika, natomiast Ellie przyjmowała zamówienie tutaj.

— Co mogę podać? — spytała, po tym, jak powiedziała dobrze znaną jej  regułkę.

Hej! Mam nadzieję, że cieszycie się z nowego rozdziału? :> Czy ktoś tak samo, jak ja ubolewa nad końcem ferii? :c Oczywiście, miłej zabawy tym, którzy je dopiero rozpoczynają. Mój czas dobiegł niestety końca. Dajcie koniecznie znać, jak wam się podobał rozdział. Ściskam :*

3 komentarze:

  1. Heeej, rozdział super! No, czyli Oscar zaprzyjaźnił się z siostrami Lou.... Może Ellie też pozna Tommo? Ooo współczuję ci, ja dziś zaczynam ferie więc mam spokój :)
    Do następnego <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Współczucie ja wczoraj zaczełam ferie ale jestem chora więc nic nie robie tylko leże z laptopem i oglądam filmy
    A tak poza tym to świetnie piszesz i tamta wersja też była okey... i czekam na następny
    Powodzenia w szkole

    OdpowiedzUsuń
  3. mi ferie jeszcze się nie zaczęły.... Świetny rozdział :) Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Akcja

Obserwuję Nie Spamuję