Beta:
Aranel
Mądry człowiek uczy się od każdego, tylko głupi wie wszystko
Tego dnia
wszystko wydawało się być inne. Nienaturalne. Pokręcone. Nic nie trzymało się
siebie; Katy była zamyślona, a Oscar wydawał się być nieobecny. A Ellie?
Siedziała na krześle w kuchni, grzebiąc łyżką w misce pełnej płatków i mleka.
Nie wiedziała, co się działo wokół niej. Odkąd pamiętała, w tym domu nigdy nie
było tak cicho.
Blondynka
ubrała się dzisiaj dość zwyczajnie, czyli, tak jak zawsze. Plecak postawiła
wcześniej obok krzesła, na którym siedziała. Kiedy wkładała miskę do zmywarki
odwróciła się w stronę stołu, przy którym jeszcze chwilę wcześniej siedziała
Katy z Oscarem. Usłyszała głośne tupanie na schodach i po chwili zastanowienia
stwierdziła, że musiał być to chłopiec. Ciotkę natomiast słyszała z salonu,
więc poszła w tamtą stronę.
— ...mówiłam,
że nie wiem. Nie mam zielonego pojęcia, może, to przez… — Zakryła usta dłonią,
gwałtownie wstając z kanapy. — … przecież lekarze mówili, że wszystko będzie
jak dawniej — powiedziała załamana. — Przepraszam cię. Postaram się z nią
porozmawiać, tak nie może być — mówiła. Po chwili odwróciła się w stronę Ellie.
Widać było po niej, że jest bardzo zaskoczona i nieco przerażona. — Muszę
kończyć i odwieźć dzieci do szkoły. Do zobaczenia.
— Coś się
stało? Jesteś cała blada. — Popatrzyła się na nią.
— Wszystko
jest w jak najlepszym porządku. — Odetchnęła. — Podwieźć cię?
— Zaczynam
godzinę później, więc się przejdę.
— To ja
już jadę z Oscarem. Miłego dnia. — Uśmiechnęła się lekko i czym prędzej wyszła
z salonu.
— Tak,
miłego dnia — mruknęła, patrząc, jak oddalała się.
Ellie
zastanawiała się nad zachowaniem ciotki. Nie przypominała sobie, by
kiedykolwiek się tak zachowywała. Tak tajemniczo. Mówiła jej większość rzeczy i
oczywiste, że nie wszystko, bo przecież każdy ma jakieś tajemnice, których nie
chce ujawnić nawet tym najbliższym osobom.
Spojrzała
na zegarek, stwierdzając, że pora już wyjść. Zabrała plecak, w przedpokoju
założyła buty i wyszła z domu. Zamknęła drzwi na klucz, sprawdzając jeszcze
raz, czy były one dobrze zamknięte.
Gdy
znalazła się na ulicy, rozejrzała się wokoło i coś, a raczej ktoś przykuł jej
uwagę. Była to kobieta, którą spotkała wczoraj w sklepie. Pomachała jej i
uśmiechnęła się radośnie. Ellie, nie wiedząc, co zrobić w tej sytuacji, jak
najszybciej przeszła na drugą stronę ulicy, znikając w parku.
Usiadła na
jednej z ławek, oparła się o drewno i przymknęła oczy, rozkoszując się
przyjemną ciszą. Lubiła tu przesiadywać i myśleć. Raczej wolała myśleć. Jest to
jedno z miejsc, do których rzadko kto przychodził, więc nie musiała się
przejmować obecnością innych osób.
W pewnym
momencie usłyszała szelest liści, którego z pewnością nie wywołał wiatr i
odgłos podobny do dźwięku pękającej gałęzi. Otworzyła oczy i spojrzała w stronę źródła hałasu. Zmrużyła nieco oczy, dostrzegając kogoś przy jednym z krzaków. Osoba
zza rośliny zorientowała się, że blondynka się jej przyglądała i od razu
uciekła. Ellie zauważyła jedynie kolor bluzy tajemniczego gościa.
W jak
najszybszym tempie wstała z ławki, ruszając w stronę wyjścia z parku.
Oczywiście, od innej strony. Przez głowę Ellie przebiegało w tym momencie wiele
różnych myśli. Począwszy od zaistniałej niedawno sytuacji. Wciąż była w szoku i
zastanawiała się, kim była owa osoba. Z pewnością nie chowała się za krzakami
ot tak i z pewnością nie patrzyła na blondynkę bez powodu. Ten dzień robił się
coraz to dziwniejszy.
Po kilku
minutach dotarła do szkoły. Gdy znalazła się w środku, od razu poszła do swojej
szafki, wymieniła książki i poszła pod salę. Zastała tam kilka osób z klasy, w
tym Jane, która na jej widok uśmiechnęła się przyjaźnie i poklepała miejsce na
ławce obok siebie. Ellie usiadła na wskazanym miejscu, a blondynka obok zaczęła
rozmowę.
— Cześć,
Ellie. Jak się czujesz, po wczorajszym zderzeniu z drzwiami? — Zaśmiała się.
Osiemnastolatka
odgarnęła lekko grzywkę z czoła, tak, by nikt poza nimi nie widział i pokazała
jej tworzącego się tam siniaka. Jane roześmiała się jeszcze bardziej,
zakrywając usta dłonią. Blondynka dźgnęła ją łokciem, powodując, że chociaż na
chwilę zamilkła.
— To
wszystko twoja wina — mruknęła, opierając się o ścianę i wzdychając cicho.
— Moja? Po
prostu powiedziałam, że podobno mają tam dobre ciasta i chciałam się przekonać,
czy aby na pewno tak jest i chcę ci przypomnieć, że to ty zagapiłaś się, stojąc
przed kawiarnią i dopiero wtedy ktoś uderzył cię drzwiami.
— Mogłaś
mnie chociaż ostrzec, przynajmniej bym się odsunęła i dała przejść temu
chłopakowi.
— Znowu
masz jakieś „ale”. Oh, Ellie, siniak nie zniknie tak szybko. Posmaruj go czymś,
robiłaś okłady?
— Nagle
się martwisz. — Prychnęła, na co Jane pokręciła
tylko głową.
— Po
prostu gdybyś uważała, nie byłoby tego. I nie próbuj zwalać na mnie winy, bo i
tak wiesz, że to twoja zasługa, no i tego chłopaka, który na ciebie wpadł.
— Właśnie,
on też mógł uważać.
— Nie to
powiedziałam. Uważaj następnym razem. A właśnie…
— Nie
będzie następnego razu — mruknęła, zakładając ręce na wysokości piersi.
— Właśnie
chciałam cię zapytać, czy jutro wyjdziemy gdzieś razem. Moi rodzice jadą do
znajomych, więc mam cały dzień wolny. Co ty na to?
— Muszę
niestety odmówić. Zajmuję się bratem, a potem pracuję.
—
Pracujesz? W wakacje też myślałam o zatrudnieniu się gdzieś. Może w jakiejś
kawiarence? — mówiła. — A może cię odwiedzę? Będę miała tyle wolnego czasu i
wolę nie marnować soboty na siedzeniu w książkach.
— Wolałabym
nie. Szefowa bardzo pilnuje zasad i woli, gdy nie spotykamy się ze znajomymi
podczas pracy. — Wzruszyła ramionami. Skłamała.
— No
trudno. A może po pracy uda nam się jeszcze zobaczyć? — spytała. — Zauważyłaś,
jaka jestem namolna? — Zaśmiała się.
— Skądże!
Wcale nie widać. — Parsknęła śmiechem.
— Można
się chyba przyzwyczaić, nie? — zapytała, patrząc się na Ellie.
—
Pożyjemy, zobaczymy.
…
— Więc do
odpowiedzi zapraszam pana z numerem 17 — powiedziała nauczycielka, podnosząc
wzrok znad dziennika.
Po klasie
rozeszły się szepty i szuranie krzesła, a po chwili przy biurku pani Jenkins
pojawił się wskazany wcześniej chłopak. Kobieta zaczęła dyktować mu zadanie,
podczas gdy brunet zapisywał niektóre dane na tablicy. Ćwiczenie rozwiązał dość
szybko i, jak się okazało, poprawnie. Pochylił się nad dziennikiem, by zobaczyć,
jaką ocenę wpisała mu nauczycielka i z triumfującym uśmiechem wrócił do ławki. Siedzący
obok niego Greg, przybił mu piątkę, a następnie, szepnął mu coś do ucha.
…
— To do
zobaczenia w poniedziałek — powiedziała
Ellie.
— Wychodzi
na to, że nie wiem, gdzie pracujesz, ale dowiem się. — Pogroziła zabawnie
palcem. — Spodziewaj się moich częstych wizyt. Ktoś przecież musi uprzykrzać ci
życie, nie?
— I to
musisz być ty? — spytała rozbawiona.
— Akurat
wypadło na mnie. Chyba że wolisz kogoś innego. Ale i tak wiem, że chcesz żebym
cię odwiedziła i nie gadaj, że nie. — Zaśmiała się. — Więc, do poniedziałku.
— Tak,
cześć.
Jane
przytuliła dziewczynę, co oczywiście odwzajemniła, choć zrobiła to z lekką
niepewnością. To wszystko wciąż było dla niej nowe. Z plecaka wyjęła słuchawki,
podłączyła je do telefonu i włączyła pierwszą lepszą piosenkę. Tym razem
postanowiła, że do domu wróci tą dłuższą drogą ze względu na dzisiejszą
sytuację.
Mijając
któryś z kolei dom zauważyła wychodzącą zza furtki panią Hurt. Podeszła, więc
do niej, chcąc się przywitać, ponieważ nie potrzebowała słuchać narzekań
staruszki z powodu rzadkiego spotykania się. Kobieta miała już nieco ponad
siedemdziesiąt lat, ale wciąż dobrze się trzymała i regularnie wychodziła z
domu, nie chcąc ciągle siedzieć w jednym miejscu. I, za to lubiła ją Ellie.
— Dzień
dobry — powiedziała, uśmiechając się i schylając, by przytulić sąsiadkę.
— O, dzień
dobry Ellie! — Zaśmiała się. — Kiedy ja cię ostatni raz widziałam. —
Zastanowiła się. — Dziecko, jak ty szybko rośniesz — mówiła na tyle głośno, by kilka osób, z
drugiej strony ulicy spojrzało się na nie. — I wypiękniałaś. Chodź, zapraszam
cię na herbatę i świeżo upieczony sernik. — Chwyciła jej ramię.
— Bardzo
panią przepraszam, ale śpieszę się do domu. Może innym razem — zaproponowała.
— Oh, no
dobrze. — Westchnęła. — Następnym razem nie przyjmuję odmowy.
— Zapamiętam,
do zobaczenia.
—Do zobaczenia,
kochana. — Pomachała blondynce.
Kiedy
skręciła w stronę ulicy, na której znajdował się jej dom, zauważyła ciotkę,
stojącą przed budynkiem. Nie była jednak sama. Naprzeciwko Katy stała ta sama
kobieta, którą Ellie spotkała wczoraj w sklepie. Rozmawiały i widać było, że brunetka
była nieco podenerwowana. Gorączkowo rozglądała się na boki. Najdłużej
zatrzymała się przy wejściu do parku.
Blondynka
wciąż miała słuchawki w uszach, więc, by nie budzić podejrzeń, wyciszyła tylko
dźwięk i podeszła do kobiet. Katy wskazała głową na dom, dlatego dziewczyna od
razu poszła w tamtą stronę. W szybkim tempie znalazła się w kuchni, wyglądając
przez okno i obserwując sytuację na zewnątrz. Ciotka żywo gestykulowała dłońmi,
jednak brunetka szybko zaprzeczała. Po kilkunastu minutach rozeszły się, a
Ellie pobiegła do swojego pokoju, aby położyć się na łóżku i udawać, że była
tam już od dłuższego czasu.
Dziewczyna
usłyszała głośne kroki na schodach i po chwili do jej sypialni weszła Katy,
siadając na łóżku na wprost blondynki.
— Jak było
dzisiaj w szkole? — zapytała.
Miała
nadzieję, że Ellie nie będzie jej o nic pytać, a szczególnie o zdarzenie sprzed
chwili. Nie chciała o tym rozmawiać. Nie teraz.
— Kim była
ta kobieta? — spytała od razu blondynka.
— Nie mam
pojęcia. — Westchnęła, nie wiedząc, jak miała się teraz zachować.
—
Proszę, powiedz mi. Wczoraj rozmawiałam z nią w sklepie. Chociaż nie była to
rozmowa, a krótka wymiana zdań i sama do mnie podeszła. Mówiła, że mnie zna,
ale ja jej kompletnie nie pamiętam.
— Nie znam
jej, Ellie.
— Musisz
ją znać! — Wstała gwałtownie z łóżka, lekko podnosząc głos. — Może ją znałam,
może mam z nią coś wspólnego. Ciociu! To może być coś naprawdę ważnego!
— Przykro
mi, ale nie jestem w stanie odpowiedzieć ci na te pytania.
— Ale
musisz coś wiedzieć, przecież… — Chciała dowiedzieć się od niej jak najwięcej. —
...może to jakaś twoja znajoma. Katy, musisz wiedzieć, uczestniczyłaś w moim
życiu dłużej niż mama.
— Naprawdę
nie wiem.
— Jakbyś
przypomniała sobie o czymkolwiek, to proszę, powiedz mi.
— Na pewno.
— Uśmiechnęła się i wstała, jednak, gdy nacisnęła klamkę odwróciła się na
chwilę. — Obiad za dziesięć minut. — I wyszła.
A Ellie
już wtedy wiedziała, że kłamała.
Katy
weszła do kuchni, usiadła na krześle, chowając twarz we dłonie. Dzisiaj
wszystko zaczęło ją przytłaczać. Szczególnie przeszłość. Zastanawiała się, skąd
brunetka wiedziała, gdzie mieszkała, jaki był jej numer telefonu i, jak wyglądała
teraz Ellie. Z ich dzisiejszej rozmowy wywnioskowała, że kobieta z pewnością
nie odpuści…
— Przepraszam! — Usłyszała, gdy wychodziła z
auta. — Tak się cieszę, że cię widzę.
— Co ty tu robisz? — spytała szybko, patrząc w
stronę parku, by upewnić się, że w pobliżu nie było Ellie.
— Mamy sobie sporo do wyjaśnienia. Nigdzie nie
spotkałam Grace, więc zostałaś mi ty. Co się z wami działo? — Popatrzyła się na
Katy zawiedziona.
— Nie mogę o tym mówić, przepraszam.
— Ale, to naprawdę ważne. Przecież wiesz, jak
dobrze się dogadywałyśmy i w dodatku mój…
— Muszę już iść.
— Chciałabym porozmawiać z Ellie.
— Nie wróciła jeszcze ze szkoły.
— Mam czas, poczekam — powiedziała, całkiem
pewna siebie.
— To nie
jest najlepszy pomysł. Posłuchaj, umówmy się na jakiś konkretny dzień,
porozmawiamy i postaram się wyjaśnić ci kilka spraw.
—Nie mogę sobie teraz tak po prostu iść.
—Ellie, ona... — Nie była pewna czy mogła o tym
mówić. — ... nie wie o wszystkim. Wytłumaczę ci to, ale musisz dać mi na to
czas. Spotkajmy się w poniedziałek, o której godzinie ci pasuje?
— Tak
późno? Dlaczego nie jutro?
— Nie wyrobię się wcześniej.
—Chciałabym usłyszeć od ciebie prawdę, Katy.
— Powiem. Powiem wszystko. — Westchnęła. — A
teraz naprawdę muszę iść.
— W poniedziałek. O dwunastej w kawiarni dwie
ulice dalej. Dokładny adres przyślę ci na telefon.
I, aż do
teraz zastanawiała się czy, aby na pewno postąpiła słusznie…
Cześć! Już sprawdzony.Z góry mówię, że rozdział jeszcze nie sprawdzony przez betę, więc mogą być błędy, ale myślę, że nie będzie ich bardzo dużo. Jak wam się podoba rozdział? Przepraszam, że dodaje je tak rzadko. A, jak odpowiada wam nowy szablon? Mi, osobiście bardzo przypadł do gustu :) Dajcie znać o sobie. Pozdrawiam i ściskam :*
Cudeńko..
OdpowiedzUsuńŚwietny :)
OdpowiedzUsuńCzekam na next!
Heeej właśnie skończyłam czytać twojego bloga i jestem pod wrażeniem. Świetny piszesz! :)
OdpowiedzUsuńDo następnego <3