2.28.2015

Rozdział 10





Beta: Aranel



Ludzi coraz więcej, a człowieka coraz mniej



Ellie, resztę wczorajszego dnia spędziła z Jane na zakupach w centrum handlowym. Przymierzyła naście sukienek, które wybierała jej blondynka. Szczerze mówiąc, to żadna z nich jej się nie spodobała, jednak Jane była na tyle zdeterminowana, by znaleźć jej taki strój, w którym będzie czuła się dobrze i wyjątkowo i nie zaprzestała swoich poszukiwań. W ostateczności, zmęczona Ellie zdecydowała się na czarną sukienkę z lekkimi wycięciami po bokach. Jane nie ukrywała swojej radości i przez resztę drogi do domu ekscytowała się nowym zakupem.
Blondynka po wejściu do domu, została przywitana przez ciotkę, jednak zignorowała ją i poszła do kuchni, by przygotować sobie jakąś kolację. Katy szła za nią, a zdezorientowanie i złość, z powodu obojętności dziewczyny, przybierało na sile.
— Stało się coś? – Podjęła próbę rozmowy.
Dziewczyna spojrzała się na nią i pokręciła przecząco głową, dając jej znak, że nie chciała rozmawiać, jednak Katy, szczerze mówiąc, nie zwróciła na to uwagi.
— Ellie, dlaczego się do mnie nie odzywasz?— zapytała.
Wzruszyła ramionami i z nadgryzionym jabłkiem w dłoni, planowała wyjść z pomieszczenia, lecz została powstrzymana przez ciotkę, która złapała ją lekko za ramię i odwróciła w swoją stronę.
— Powiesz coś? Naprawdę nie rozumiem twojego zachowania. — Westchnęła, umieszczając dłonie na wysokości bioder.
— Nie rozumiesz? — Prychnęła. — Myślałam, że chociaż tobie mogę ufać.
— Co? O czym ty mówisz?
— Dobrze wiesz o czym mówię — burknęła i wycofała się, nie chcąc już dłużej rozmawiać, bo to i tak było bez sensu. Przynajmniej dla niej.
— Poczekaj.
— Jestem zmęczona.
— Ellie ja…
Dziewczyna pokręciła głową, kiedy usłyszała załamany głos ciotki, jednak szła dalej i dopiero gdy znalazła się w swoim, pokoju położyła się na łóżku, zastanawiając się, jak to wszystko będzie dalej wyglądać...

***

Katy po rozmowie z Ellie zaczęła myśleć nad tym wszystkim jeszcze raz. Blondynka już jej nie ufała? Jak to? I może w pewnym momencie pomyślała, że mogła spotkać się z Jay, która powiedziała jej wszystko, co wiedziała i to mogłoby być przyczyną zachowania dziewczyny, jednak po chwili namysłu stwierdziła, że to raczej niemożliwe. Przecież brunetka obiecała jej, że zatrzyma to dla siebie i nie będzie rozpowiadać tego nikomu. A Katy jej wierzyła. Znały się już bardzo długo i już wcześniej wiedziały, że nie mogą zaprzepaścić takiej znajomości, a Katy bardzo chciała odbudować to, co straciły przez tyle lat niewidzenia się. Mogły jeszcze to zrobić, prawda?

***

Blondynkę obudził budzik, którego wczoraj zapomniała wyłączyć. Westchnęła głośno, zakrywając twarz poduszką. W końcu wstała z łóżka, łapiąc się za głowę, która nagle zaczęła ją boleć. Mogłoby być to przez chwilowe załamanie dziewczyny, która dała upust swoim emocjom, a łzy mimowolnie wypływały z jej oczu. Nie pamiętała, kiedy ostatnio płakała. To był pierwszy raz od… prawie kilkunastu lat.
W tym momencie, nie wiedziała, co ze sobą zrobić, ponieważ do rozpoczęcia pracy pozostawało jej jeszcze około trzech godzin. Przypomniała sobie o niedawno kupionej książce i z powrotem wróciła na materac, a z szafki obok łóżka wyjęła wcześniej wspomnianą rzecz. Otworzyła na pierwszej stronie, zaczynając czytać i tak zleciało jej półtorej godziny wolnego.
Gdy zamykała książkę, miała ochotę pójść do księgarni na rogu i podziękować tej przemiłej kobiecie, która tam pracowała, za polecenie powieści, która okazała się bardzo interesująca.
Ellie zeszła na dół i, chcąc czy nie chcąc, musiała natknąć się na ciotkę, która już od samego rana kręciła się po domu. Oscar zapewne jeszcze spał, bo blondynka nie zauważyła go nawet w salonie przed telewizorem, gdzie często przesiadywał. Katy, zauważając dziewczynę, powiedziała tylko, że jedzie do sklepu i zniknęła za drzwiami. Może i to dobrze — pomyślała dziewczyna, siadając na sofie.
Nie tylko myśli o ciotce zajmowały jej głowę, pojawiały się też te, związane z jej dzisiejszym wyjściem. W niektórych chwilach miała ochotę zrezygnować ze spotkania. Ellie naprawdę nie przepadała za klubami i chciała powiedzieć o tym Jane, jednak ta wczoraj nie dała jej nawet dojść do słowa. Mimo wszystko cieszyła się, że nie spędzi tego wieczoru w domu z Katy, która z pewnością będzie chciała sobie z nią wszystko wyjaśnić. Może kluby, jednak nie są takie złe?
Poszła do kuchni, gdzie zrobiła sobie herbatę i z gorącym kubkiem wróciła do salonu, w momencie, gdy Katy, weszła do domu z dwiema, dużymi torbami. Chciała wstać i jej pomóc, jednak była na nią przecież obrażona, prawda? Nie, to było, jednak rozczarowanie. Tak, zdecydowanie. Jednakże ta dobra strona przemówiła do blondynki, więc podeszła do kobiety i wzięła jedną z toreb i zaniosła ją do kuchni, stawiając na blacie. Zaczęła wszystko wypakowywać, a ciotka przyglądała się ze zdziwieniem, którego nie próbowała ukryć.
— Ellie powiesz mi w końcu, dlaczego jesteś zła? — zapytała ponownie i tym razem chciała usłyszeć odpowiedź.
— Nie jestem zła — mruknęła. — Jestem po prostu zawiedziona. — Wzruszyła ramionami i wyszła z kuchni.
— Co? Ale czym? Poczekaj. — Złapała jej nadgarstek, tak, by nie wyrządzić jej krzywdy i pociągnęła w swoją stronę. — Nic z tego nie rozumiem.
— Będziesz musiała się domyśleć, bo ja niczego ci nie powiem. — Popatrzyła się na nią, z lekko zaszklonymi oczami i pobiegła schodami do swojego pokoju.
Zamknęła drzwi od sypialni, właściwie to nimi trzasnęła i możliwe, że Oscar właśnie wstał, ponieważ usłyszała, jak chłopiec wychodzi ze swojego pokoju i zbiega po schodach. Ellie, słysząc dźwięk telefonu, oznaczający dostarczoną wiadomość, podeszła do biurka, na którym zostawiła go wczoraj i odblokowała ekran. To, że Jane wysłała jej Sms’a, nie było dla niej wielkim zaskoczeniem.

I jak? Gotowa na dzisiejszy wieczór? Mam nadzieję, że nie zrezygnowałaś xx

Uśmiechnęła się lekko, czytając treść wiadomości i postanowiła odpisać:

Jeszcze nie gotowa i mam nadzieję, że jakoś ze mną przeżyjesz xx

Odłożyła komórkę, na jej wcześniejsze miejsce i spojrzawszy na godzinę, udała się do łazienki, by odświeżyć się nieco przed pracą. Była kilka minut po dziewiątej.
Wróciła do sypialni, podeszła do szafy i zastanawiała się, w co się ubrać, choć nie miała dużego wyboru, więc standardowo — koszulka i jeansy. Założyła wybrany strój i położyła się na łóżku, zamknęła oczy i leżała w spokoju i ciszy tylko przez kilka minut, ponieważ ktoś postanowił ją odwiedzić.
— Cześć Ellie — usłyszała głos Oscara, a zaraz potem chłopiec wdrapał się na materac. — Wiem, że nie śpisz. Nie udawaj. — Dźgnął ją w brzuch, przez co uchyliła tylko jedno oko. — Jednak blondynki są głupie. — Zachichotał, a dziewczyna razem z nim.
— Po czym to wywnioskowałeś?
— Mieszkam już z tobą bardzo długo i… — zaczął, jednak Ellie nie dała mu skończyć i zaczęła go łaskotać.
— Osz ty!
— N–nie proszę przestań. — Śmiał się, zakrywając brzuch. — D—dobra. Przepraszam, nie jesteś głupia — mówił wciąż się śmiejąc.
— Na pewno? — Podniosła jedną brew do góry.
— Na pewno.
— A teraz powiedz mi, w jakim celu goszczę cię w moich skromnych progach.
— Chciałem cię o coś zapytać — powiedział cicho, za cicho.
— O co takiego?
— Dlaczego kłócisz się z mamą?
— Oscar. — Westchnęła zrezygnowana. Co miała mu niby powiedzieć? — To jest sprawa między mną, a Katy i myślę, że lepiej będzie, jeśli same o tym porozmawiamy.
— Więc dlaczego nie rozmawiacie?
— To nie takie proste.
— Nie lubię, kiedy jesteście smutne — wybełkotał, przytulając się do Ellie, której w tej chwili zrobiło się bardzo żal chłopca. — Pogodzisz się z mamą? — spytał smutno.
— Postaram się. — Uśmiechnęła się ciepło do Oscara, który odsunął się lekko od blondynki i wstał z łóżka.
— Obiecujesz?
— Obiecuję — zapewniła go.
— Nawet na mały palec? — Zaśmiała się, na jego słowa.
— Nawet na mały palec.
— To do zobaczenia. — Pomachał jej i wybiegł z pokoju.
Ellie spojrzała na zegarek i w momencie znalazła się poza sypialnią. Chwyciła torebkę, do której już wcześniej zapakowała sukienkę i buty na dzisiejszy wieczór. Nakleiła jeszcze małą karteczkę na drzwiach lodówki, po czym wyszła z domu. Miała co najmniej piętnaście minut na dojście do kawiarni.
Oczywiście, dotarła tam kilka minut przed ustaloną godziną, co nieznacznie ją ucieszyło. Udała się na zaplecze, ubrała fartuszek i zaczęła pracę…

***

Oscar tak naprawdę nie wiedział, dlaczego Ellie i Katy się pokłóciły. Gdy poszedł wieczorem do łazienki, podsłuchał… to znaczy, usłyszał ich rozmowę i przez chwilę jej się przysłuchiwał. W momencie, kiedy blondynka wbiegała na górę, chłopiec szybko schował się w łazience, z nadzieję, że żadna z nich go nie zauważyła. Przez kilka minut siedział tam, zastanawiając się nad powodem złego zachowania Ellie. Cóż, Katy również nie była bez winy, jednak Oscar o tym nie wiedział. Ciężko było mu zasnąć, tuż przed zapadnięciem w snem, postanowił, że porozmawia z blondynką na ten temat. Czuł się rozdarty, kochał je bardzo mocno i równie mocno nie lubił, jak się kłóciły czy nie odzywały się do siebie. Czuł, że musi im pomóc.

***

Katy dzisiejszego dnia nie mogła usiedzieć w miejscu. Gdy siadała na krześle, od razu wstawała i zaczynała coś robić, by zająć czymś innym swój umysł, niż rozmyślaniem o Ellie. Marnie jej to wychodziło, więc na chwilę zatrzymała się, wzięła kilka głębszych oddechów i ze spokojem opadła na sofę. Dzieciaki spały, a kobieta zdecydowała, że pozmywa brudne naczynia, a później wybierze się na zakupy, które powinna zrobić już wczoraj, jednak wróciła później z pracy i nie miała na to siły. Tak więc, umyła wszystkie naczynia, po czym, wychodząc z kuchni natknęła się na blondynkę, która minęła ją, jak gdyby nigdy nic. Katy poczuła się źle, ponieważ nie pamiętała, kiedy ostatnio się do siebie nie odzywały, ba! Nawet nie patrzyły na siebie i unikały. Było jej ciężko pogodzić się z aktualną sytuacją. Oznajmiła jej tylko, że jedzie do sklepu i wyszła z domu.
Po około godzinie, wróciła z dwiema, naprawdę dużymi torbami, z którymi ledwo poradziła sobie wychodząc z samochodu. Zauważyła Ellie, w której, jak sądziła pojawiła się ta dobra strona i pomogła jej z, chociaż tą jedną reklamówką. Dziewczyna rozpakowała wszystko w błyskawicznym tempie i wyszła z kuchni. Oczywiście, Katy nie zamierzała puścić jej bez wyjaśnień i znowu podjęła próbę rozmowy. Z pewnością nie tego się spodziewała. Czym było spowodowane jej dziwne zachowanie?
Podczas gdy była w łazience i przebierała się w wygodniejsze ubrania, usłyszała, jak ktoś zbiega po schodach, a potem tylko trzask drzwi i głucha cisza. Wyszła z pomieszczenia i zeszła na niższe piętro. W kuchni zastała tylko Oscara, który jadł śniadanie. Popatrzyła się na niego przez chwilę, a jej myśli wciąż krążyły wokół tajemniczej blondynki.
— To Ellie — powiedział, jakby czytając jej w myślach. — Wyszła już do pracy i zostawiła jakąś karteczkę, tam. — Wskazał palcem na lodówkę.
— Dobrze, że chociaż tyle — mruknęła pod nosem.
— Mówiłaś coś mamo? — zapytał.
— Nie, nic. Smacznego. — Pocałowała go w czoło i z kartką w dłoni poszła do salonu.
Oparła się o ścianę i przeczytała krótki liścik, który pozostawiła jej blondynka:
Nie wracam dzisiaj po pracy, wychodzę na miasto ze znajomymi. Nie wiem, kiedy wrócę, zapewne późno. Nie martw się, będę cała i zdrowa.
Ellie x
Od kiedy dziewczyna zaczęła wychodzić na miasto? Od kiedy zaczęła w ogóle gdzieś wychodzić? To było do niej niepodobne. A co, jeśli wplątała się w jakieś złe towarzystwo i… Ochłoń Katy. Niestety, bujna wyobraźnia robiła swoje.

***

Ellie za chwilę miała skończyć pracę i szczerze mówiąc, po raz pierwszy, ucieszyła się z tego. 


Witam, witam :) Jest  i rozdział dziesiąty! Jak wam się podoba? Ellie idzie na swoją pierwszą imprezę, co z tego wyniknie? Co o tym sądzicie? Pamiętajcie o zostawieniu komentarza :) Pozdrawiam serdecznie :*

2.22.2015

Rozdział 9



Beta: Aranel



To nie droga jest trudnością. To trudności są drogą




Ellie przez resztę poprzedniego dnia nie odzywała się do Katy. Gdy wróciła do domu, od razu pobiegła do sypialni, rzucając się na łóżko, czuła się bardzo bezsilna. Nie poszła do szkoły, nie miała na to wszystko siły i wiedziała, że nie będzie potrafiła skupić się na jakiejkolwiek lekcji. Jej myśli wciąż krążyły wokół jednego tematu, wywołując w niej mieszane uczucia. Miała żal do ciotki, naprawdę myślała, że chociaż ona jest wobec niej w porządku.
Tak więc teraz, leżała na łóżku, zakryta kołdrą aż po samą szyję, a telefon obok niej wciąż dzwonił. Jane była naprawdę niecierpliwa. Ellie zastanawiała się, czy pójść dzisiaj do szkoły, ale po namyśle stwierdziła, że jednak był to jej obowiązek. Przecież nie mogła opuszczać lekcji.
Zwlokła się z materaca i wyłączyła komórkę, chcąc pobyć chwilę w ciszy. Było kilka minut po szóstej. Dziewczyna poszła do łazienki, wzięła szybki prysznic i założyła swoje codzienne ubrania. W bluzie i jeansach weszła do kuchni, gdzie, niestety albo stety, zastała ciotkę.
Katy nie wiedziała, jaki był powód wczorajszego zachowania Ellie. Nie odpowiadała na jej pytania, przechodziła obok niej obojętnie, nawet nie zaszczycając jej jednym spojrzeniem. To nie było podobne do blondynki. Kobieta głowiła się, by złożyć to wszystko w jakąś logiczną całość, jednak jej to nie wychodziło. Z Jay rozmawiała wczoraj dosyć długo i może to dobrze, że wzięła wolne w pracy. Katy, chcąc czy nie chcąc, musiała powiedzieć kobiecie całą prawdę. Zasługiwała na to, a przede wszystkim brunetka nie chciała czuć się niezręcznie w jej towarzystwie. Kiedyś były naprawdę dobrymi przyjaciółkami, które mówiły sobie prawie wszystko, a tematów do rozmów nie brakowało. Naprawdę chciały to odbudować.
Ellie chwyciła tylko jabłko z blatu i chciała jak najszybciej wyjść z kuchni, byleby nie rozpoczynać konwersacji z ciotką. Jak na razie nie wiedziała, jak miała się zachowywać wobec niej. Po tym, co usłyszała, nie miała bladego pojęcia, dlaczego aż tyle przed nią zataiła. To było bardzo skomplikowane.
— Ellie, porozmawiasz ze mną? — spytała Katy, patrząc wręcz błagalnie na blondynkę.
Dziewczyna pokręciła ledwo zauważalnie głową i odeszła, nie zważając na wołanie ciotki. Była zła i rozczarowana. Miała ochotę z kimś porozmawiać. W podobnych sytuacjach najczęściej rozmawiała z Katy. Co za ironia.
Zegar wskazywał już siódmą, więc blondynka zabrała plecak i komórkę, po czym wyszła z domu, mijając ciotkę na korytarzu. Podjęła ponowną próbę rozmowy z blondynką, jednak ta tylko przyśpieszyła kroku i po chwili znalazła się za drzwiami. Miała jeszcze trochę czasu, więc udała się do parku, by wszystko przeanalizować od początku. Usiadła na ławce i włączyła telefon. Jane nie dawała za wygraną i wciąż próbowała dodzwonić się do dziewczyny. Ellie postanowiła odebrać.
— No nareszcie. — Westchnęła. — A teraz spowiadaj mi się tutaj, dlaczego cię nie było?
— Możemy porozmawiać o tym w szkole? To raczej nie jest rozmowa na telefon.
— Zaczynam się naprawdę bać. Czy to coś poważnego?
— Myślę, że nie. — Skłamała.
Musiała teraz wymyśleć naprawdę dobrą wymówkę, bo nie była jeszcze pewna na sto procent, czy na pewno mogła zaufać Jane.
—  Będziesz dzisiaj, co?
— Będę — zapewniła ją. — Muszę kończyć, do zobaczenia.
— Cześć.
Oparła się o ławkę i zamknęła oczy. Dlaczego znowu musiała ją okłamywać? Nie zasługiwała na to. Ellie bała się odtrącenia, a wiedziała, że jeśli chce porozmawiać z nią o wczorajszym dniu, to Jane będzie musiała wiedzieć wszystko od początku. Wstydziła się tego, bo, kto chwaliłby się, że własna matka jej nie chciała i oddała siostrze. No właśnie. Nikt.
Grace nie dzwoniła do niej już od kilku dni i było to trochę podejrzane, ponieważ kobieta potrafiła wydzwaniać do niej nawet kilka razy w ciągu dnia. Być może rozmawiała z Katy i to jej wystarczyło.
W pewnym momencie usłyszała głośne śmiechy i zdziwiona jakimkolwiek odgłosem w parku, spojrzała w tamtą stronę. Gdy zobaczyła, kto się tam znajdował schyliła głowę i zaczęła grzebać w plecaku, byleby zakryć swoją twarz.
— Cześć, Ellie — radosny głos chłopaka dotarł do jej uszu.
— Um, cześć — odparła, podnosząc powoli głowę.
— Nie idziesz na lekcje? Jest już za dwadzieścia ósma.
— Miałam właśnie…
— Możesz zabrać się z nami, jak chcesz?
— Ja…
— Nie ma problemu.
— Człowieku, daj jej dokończyć chociaż jedno zdanie. — Zaśmiał się blondyn.
— Przepraszam — mruknął, drapiąc się po karku. — To jak … Idziesz?
Ellie skinęła głową i wstała z ławki, zakładając plecak na ramiona. Podczas drogi do liceum ta mała grupka bardzo dużo rozmawiała. Tak naprawdę Josh, który z blondynką był w klasie od trzech lat, po raz pierwszy miał okazję z nią normalnie porozmawiać. Chwila. Miał okazję w ogóle porozmawiać. Ellie zawsze siedziała jak najdalej od niego ze względu na Alice, która bezustannie jej dogryzała. Owszem, starał się ją jakoś ostudzić, jednak nie dawało to długotrwałych efektów, więc po prostu przestał się starać.
Dziewczyna z początku nie wiedziała, jak zachować się w ich towarzystwie. Dopiero później, gdy sami zaczęli zachęcać ją do rozmowy, uległa i również wdała się w dyskusję. Nawet nie zauważyli, kiedy dotarli na dziedziniec szkoły. Znajdowało się tam już kilka znajomych osób, a w tym Jane, która siedziała na ławce, tuż obok wejścia. Ellie pożegnała się i odeszła od znajomych (teraz już znajomych), usiadła koło blondynki, dźgając ją lekko palcem, gdyż wciąż nie zareagowała nawet na skrzypnięcie ławki.
— Cześć, Ellie. — Uśmiechnęła się, jakby zapominając o tym, co zdarzyło się przed chwilą.
— Cześć. Coś się stało? Dziwnie wyglądasz.
— Nie, wszystko w jak najlepszym porządku — zapewniła ją, jednak dziewczyna wiedziała, że coś jest nie tak.
— Właśnie widzę — mruknęła.
— Znowu pokłóciłam się z rodzicami. — Spojrzała na swoje palce, które w tej chwili były bardzo interesujące. — Powiedziałam im tylko, że wychodzę z tobą jutro, a ojciec od razu mi zabronił, więc chciałam dowiedzieć się dlaczego, jednak wynikła z tego duża kłótnia i od wczoraj nie odzywamy się do siebie. — Westchnęła.
— Jak to, znowu?
— Wyjaśnię ci to kiedy indziej, nie lubię o tym mówić. — Wzruszyła ramionami.
Ellie skinęła głową, jednak po chwili spytała:
— Chwila, a my mamy gdzieś jutro iść?
— Pisałam o tym wczoraj do ciebie. Idziemy do klubu, porobić coś ciekawszego niż siedzenie w książkach. I w dodatku przyjedzie kilka moich znajomych z Glasgow. Musisz ich poznać! To naprawdę świetni ludzie! — Ekscytowała się. — I nie przyjmuję odmowy.
— Nie wiem, czy się wyrobię — skłamała.
Ellie nie przepadała za klubami, głośną muzyką, alkoholem, papierosami i wszystkim innym, co związane było z imprezowaniem. Wolała w ciszy posiedzieć w domu i poczytać książkę lub obejrzeć jakiś ciekawy film, jednak świadomość, że w domu będzie Katy, która z pewnością będzie chciała z nią porozmawiać, spowodowała, że postanowiła się zgodzić.
— O, tak? O której kończysz pracę?
— O szesnastej.
— Do dziewiętnastej z pewnością się wyrobimy, więc weźmiesz ze sobą tylko jakąś sukienkę, wpadniesz do mnie i jakoś sobie poradzimy.
— Obawiam się, że nie znajdę żadnej sukienki..
— Dlaczego?
— Bo ich nie noszę. — Wzruszyła ramionami.
— Jak to? Nie masz ani jednej? — Ellie skinęła tylko głową. — Mogę ci pożyczyć, jeśli chcesz. Możemy też pójść na zakupy po lekcjach. Masz przy sobie jakieś pieniądze?
— Mam kartę, ale…
— To świetnie! — Ucieszyła się. — Więc pójdziemy do centrum i kupimy coś dla ciebie.
— A nie mogę założyć po prostu spodni i koszulki? Nie lubię nosić sukienek.
— To polubisz. — Zaśmiała się. — Żartuję przecież, jak ci się nic nie spodoba, to ubierzesz się jak tylko będziesz chciała.

Ellie pokiwała głową, a na jej usta wpełzł nikły uśmiech. Tak naprawdę cieszyła się, że spędzi czas z Jane, że po raz pierwszy spędzi sobotę gdzieś indziej niż w domu. To był dla niej nowe, a zarazem bardzo interesujące.

Hej! Dzisiaj rozdział nie za długi, bo to tylko wstęp do następnego. Napiszcie, jak wam się podobał, to dużo dla mnie znaczy! I obiecuję, że następne rozdziały będą dłuższe i ciekawsze :) Pozdrawiam ;*

2.18.2015

Rozdział 8

Beta: Aranel




Tygrys polować musi. I latać ptak musi ptak, a człowiek musi się głowić: czemu? dlaczego? jak? Aż kiedyś tygrys zaśnie, i ptak na gałąź sfrunie, a człowiek wmówi sobie, że wszystko już rozumie.





Następnego dnia

Chłopak o brązowych włosach ziewnął przeciągle, przekręcając głowę w prawo, by spojrzeć na zegarek. Siódma. O tej porze w jego domu dało się usłyszeć krzyki dochodzące z dołu, gdzie, jak zgadywał, były już jego siostry.
Zwlókł się z łóżka, rozprostował kości i wszedł do łazienki, która znajdowała się w jego sypialni. Był to jeden z plusów bycia jedynym chłopakiem mieszkającym w tym domu. Zdjął dresy, które uważał jako piżamę i po chwili był pod prysznicem. Wyszedł na mokrą posadzkę, chwycił ręcznik i wytarł nim swoje ciało, a drugim włosy. Sięgnął dłonią po bokserki, leżące na koszu do prania i założył je.
— Louis, bo się spóźnisz! — usłyszał krzyk swojej mamy.
Westchnął ciężko. Wiedział, że Johannah nie lubiła, gdy ktoś jej się sprzeciwiał lub nie wykonywał zadań zleconych przez nią, więc czym prędzej udał się do sypialni. Stanął przed szafą, zastanawiając się w, co ma się ubrać, co nie trwało zbyt długo i po chwili zakładał na siebie czarne rurki i zwykłą, białą koszulkę z nadrukiem.
W ciągu kilku minut znalazł się w kuchni na niższym piętrze. Usiadł przy stole i przez chwilę patrzył się na siostry, które jadły jedną kanapkę za drugą, po czym i on wziął sobie kromkę. Gdy zjadł już dwie, podziękował mamie, na co tylko przytaknęła i wróciła do swoich obowiązków. Louis poszedł do swojego pokoju, wszedł do łazienki, umył zęby i spryskał się swoimi ulubionymi perfumami. Wychodząc z sypialni, zabrał swój plecak, a także telefon, na którym zauważył wiadomość od nowo poznanego kolegi ze szkoły.

Od Josha:
Za 5 minut będę po ciebie.

W tym momencie przypomniał sobie, że umówił się z Joshem na podwiezienie do szkoły, ponieważ mieszkali niedaleko siebie i nie stanowiło to dla chłopaka problemu, więc Louis się zgodził. Z powrotem zszedł na dół, gdzie zastał swoją mamę, rozmawiającą z bliźniaczkami.
— Louis, nie dam dziś rady odprowadzić dziewczynek do szkoły ani odebrać ich, więc proszę cię, ty je zaprowadź — powiedziała do syna.
— Um, zaraz przyjeżdża po mnie kumpel i podrzuci mnie na lekcje, nie wiem czy je też i… —  zaczął, jednak kobieta mu przerwała.
— Trudno, najwyżej pójdziecie na pieszo. Louis, choć raz zrób to, o co cię proszę bez wymówek. — Westchnęła.
— No dobrze, chodźcie. Pa, mamo. — Pożegnał się z kobietą i wyszedł z bliźniaczkami na zewnątrz, gdzie zauważył już samochód Josha. — Słuchaj — zaczął, gdy otworzył drzwi od auta. — Wystąpił mały problem, mianowicie muszę odprowadzić  siostry do szkoły i czy mógłbyś nas podwieźć?
— Jasne, wsiadajcie. — Uśmiechnął się, na co niebieskooki chłopak odetchnął z ulgą. Nie uśmiechało mu się iść z dziewczynkami na pieszo, ponieważ te nie zawsze się go słuchały i często miał przez to problemy.
— Dzięki — powiedział, gdy zajął miejsce pasażera. — Jedziesz prosto, potem w prawo i do końca ulicy prosto. — Wyjaśnił mu drogę.
— Chodziłem tam kiedyś — rzekł chłopak, gdy odpalił samochód.
— Ja nie będę ukrywać, że znam tylko drogę do naszego liceum, szkoły bliźniaczek i spożywczego. — Wyliczył.
— Czyli gdybyś wyszedł z domu i przeszedł kilka ulic, zgubiłbyś się — stwierdził kierowca.
—Dokładnie.
Po kilku minutach dotarli pod budynek szkolny, Louis pożegnał się z siostrami, które po chwili wybiegły z samochodu prosto do szkoły. Chłopak przez chwilę obserwował je, czy na pewno weszły do środka, bo kto wie, co mogły wymyśleć.
Podczas drogi do liceum chłopcy rozmawiali i żartowali. Przez ten czas można było zauważyć, że Josh miał duże poczucie humoru, a Louisowi bardzo się to podobało, bo od dawna nie miał kogoś do rozmowy. Gdy znaleźli się na parkingu szkolnym, wysiedli z auta i wspólnie ruszyli ku budynkowi. Dołączyło do nich kilku uczniów, którzy zaczęli mówić o dzisiejszym teście, co nie było do nich podobne. Rzadko kto poruszał tematy testów czy kartkówek, rzadko kto rozmawiał o szkole.

Katy tego dnia wydawała się być bardzo rozdrażniona, co nie uszło uwadze Ellie. Dziewczyna starała się dowiedzieć, dlaczego ciotka jest zdenerwowana, jednak ta zbywała ją tylko, pozostawiając z tysiącem pytań.
Przecież nie mogła powiedzieć, że powodem jej zachowania było spotkanie z Jay, blondynka jej nie znała. Katy czuła, że Ellie nie zostawi tego tak łatwo i będzie chciała dojść do prawdy. A to nie byłoby dobrym rozwiązaniem, dla większości.
Brunetka, ubrana w skórzaną spódnicę i białą koszulę, krzątała się po kuchni w celu zrobienia kawy. Oscar siedział przy stole, zajadając płatki z mlekiem. Dzisiejszego dnia był bardzo spokojny i nie wykazywał jakichkolwiek chęci do zabawy czy nawet rozmowy. Zapewne, położył się zbyt późno spać, co nie za dobrze działa na jego organizm następnego dnia.
Katy upiła łyk ciepłego napoju i oparła się o krawędź blatu, wyglądając przez okno. Zauważyła kilku znajomych, a także osoby z pracy, które znała tylko z widzenia. Cóż, firma, w której pracowała, była dość duża i trudno było zapamiętać wszystkie imiona pracowników.
Odstawiła kubek do zlewu, przepłukała go wodą i wyszła z kuchni, wcześniej poganiając Oscara. Udała się do przedpokoju, założyła płaszcz i szpilki pasujące do jej obecnego stroju. Przejrzała się w lustrze i uznała, że nie wygląda aż tak źle.
— Oscar, wychodzę — powiedziała nieco głośniej, by ją usłyszał.
I wyszła. Otworzyła drzwi od samochodu, a zaraz po niej chłopiec. Zapięła pas, gdy znalazła się w środku i odjechała z podjazdu, wiedząc, że Ellie idzie do szkoły na późniejszą godzinę i choć nie do końca w to wierzyła, nie mogła nic zrobić, prawda?
Katy odwiozła Oscara pod samą szkołę, poczekała, aż wszedł do środka, po czym ruszyła w dalszą drogę. Z Johannah umówiła się w pobliskiej kawiarni w okolicy, gdzie Ellie z pewnością nie chodziła i prawdopodobnie jej nie znała.
Gdy znalazła się przed lokalem, wzięła głęboki oddech i wyłączyła samochód. Była bardzo zestresowana, bo rozmowa z dawną znajomą na pewno nie będzie należeć do tych przyjemnych. Wyszła z auta, patrząc w okno kawiarenki i sprawdzając, czy Jay jeszcze nie przyszła. Nie było jej, więc miała chwilę na przemyślenia.
Zajęła miejsce w rogu kawiarni, zdjęła płaszcz, który powiesiła na krześle. Po chwili do stolika podeszła kelnerka, pytając, czy ta chce złożyć zamówienie. Katy zastanowiła się przez chwilę, po czym powiedziała.
— Poproszę zieloną herbatę i… to wszystko. — Odłożyła menu na stolik.
— Witaj, Katy — usłyszała, a przez jej ciało przeszedł zimny dreszcz.
— Cześć, Jay — odparła.
— Więc — zaczęła, gdy zajęła miejsce naprzeciwko niej. — Chciałabym usłyszeć wszystko, całą prawdę. Katy, co się stało podczas naszej nieobecności? — I wtedy już wiedziała, że będzie musiała jej wszystko powiedzieć.

Ellie od samego rana męczyło zachowanie ciotki. Było to do niej niepodobne, a blondynka zdecydowanie należała do tych ciekawskich, którzy potrzebowali dowiedzieć się tego czego chcą. Ona po prostu taka była.
Myślała, by pójść za brunetką i sprawdzić, z kim miała zamiar się spotkać. Rozważała nad tym bardzo długo, jednak wciąż w jej głowie coś mówiło, że nie powinna tego robić, a z kolei coś innego twierdziło, że w ten sposób będzie wiedzieć więcej. To było bardzo skomplikowane.
Siedziała sama w kuchni, mieszając łyżką w misce i zastanawiając się nad właściwym wyborem. Nie chciała także narazić się ciotce, która uważała ją za rozsądną, a to, by było nierozsądne, prawda?
Ellie dzisiejsze zajęcia rozpoczynała godzinę później, co było stuprocentową prawdą. Nauczycielka od geografii rozchorowała się i wychowawczyni stwierdziła, że lepiej będzie, jeśli przyjdą na późniejszą lekcję, niż będą nudzić się w bibliotece. Takie rozplanowanie, jak najbardziej spodobało się blondynce.
Odstawiając miskę do zmywarki, postanowiła, że jednak pójdzie za ciotką i sprawdzi, co takiego dzieje się w jej życiu. Bo, co innego miała zrobić. Była bardzo zaniepokojona jej zachowaniem sprzed kilku dni, a przede wszystkim chciała... nie, była po prostu ciekawa tego, co może się wydarzyć.
Wyjrzała przez okno w kuchni i zauważyła, jak Katy wsiadała do samochodu wraz z Oscarem. Pobiegła szybko do przedpokoju, ubrała trampki, chwyciła plecak i jeszcze przez chwilę czekała, aż usłyszała zamykanie się bramy. Dopiero wtedy wyszła z domu.
Oczywistym było, że Ellie samochodu nie dogoni, więc szybkim krokiem kierowała się w stronę szkoły Oscara na wszelkie możliwe skróty. W ten sposób po pięciu minutach dotarła pod budynek i lekko zmęczona dostrzegła parkujące auto ciotki. Odetchnęła z ulgą, wiedząc, że Katy zawsze sprawdzała, czy jej syn wchodził do szkoły czy nie, ze względu na pewną sytuację, która wydarzyła się w kilka miesięcy temu.
Zauważyła, że samochód ruszył, więc i ona uważnie obserwowała, w którą stronę będzie jechać. Gdy skręciła w prawo, ta ruszyła biegiem w tamtą stronę. Rozejrzała się wkoło, tracąc auto z je pola widzenia. Warknęła i kopnęła puszkę, leżącą pod płotem. Myślała, że lepiej jej to pójdzie, ale żeby po pierwszym zakręcie ją zgubić? Teraz w głowie słyszała głosy typu „a nie mówiłam?”.
Nie wróciła się jednak do domu. Doszła do końca ulicy, po drodze obserwując prawą i lewą stronę. Cofnęła się szybko, nie chcąc, by ją zauważono. I nagle odzyskała chęć do wszystkiego.
Katy weszła do środka. Ellie szybkim krokiem pokonała drogę dzielącą ją od kawiarni, w której była już jej ciotka. Zastanawiała się, co ma zrobić, by zobaczyć, z kim spotkała się brunetka. Otworzyła drzwi, idąc w stronę stolika, nieco dalej od Katy i siadając tyłem do niej. Schyliła głowę, wyciągnęła telefon i wysłała Sms’a do Jane, by ta usprawiedliwiła ją w szkole, gdyż nie zamierzała tam dzisiaj pójść. Oczywiście, zmyśliła, że źle się czuła i nie dałaby rady uczestniczyć  w zajęciach.

Po kilku minutach do kawiarni weszła kolejna osoba. Ellie zaczęła myśleć, jaki sens jest w tym wszystkim. Bo po co ciotka miała spotkać się właśnie z nią? Może to zwykły zbieg okoliczności? Kobieta usiadła naprzeciwko Katy i przywitała się z nią. Ellie, choć nie słyszała, o czym dokładnie rozmawiają, starała się wyłapywać pojedyncze słowa. Zastanawiała się tylko, dlaczego poznaje wiele rzeczy dopiero teraz… 


Jest i ósemeczka! Ten rozdział pisałam jeszcze w ferie i myślę, że jest okej. Dajcie znać, co o nim sądzicie. A tak poza tym, to co tam u was? Czy tylko ja mam już dosyć fizyki?Ehh.... Oby ten dzień był lepszy niż wczorajszy. Pozdrawiam ;*

2.11.2015

Rozdział 7

Beta: Aranel




Oto jest test, aby sprawdzić, czy twoja misja na Ziemi się skończyła: jeżeli żyjesz, nie jest skończona.  — Richard Bach


Blondynka wstała z łóżka. Czuła, że była jeszcze zmęczona i z chęcią przespałaby się godzinkę bądź dwie, jednak nie widziała sensu w przewracaniu się na materacu z boku na bok. Ten czas mogła spożytkować w inny sposób. Przez całą noc myślała o wczorajszym zdarzeniu. O strasznym zdenerwowaniu ciotki, o sprzeciwieniu Oscara, kobiety i jej córek. Myślała o wszystkim. Była ciekawa czy Katy znała ją już wcześniej. Kobieta wyglądała na bardzo pewną siebie i nie wykazywała przerażenia jak brunetka. Ellie chciała dowiedzieć się prawdy. Wiedziała, że Katy coś przed nią ukrywa.
Dziś czekał ją ciężki dzień w szkole i z chęcią zostałaby w domu, byleby choć na chwilę się położyć. Przecież nikt z nauczycieli nie pozwalał spać na lekcji, prawda?
Zeszła na dół, skręciła do salonu i usiadła na sofie. Sięgnęła po pilot, którym włączyła telewizję. Podkuliła nogi, czując, że zaczyna robić się nieco chłodniej. Okryła się grubym, wełnianym kocem i w momencie zrobiło jej się cieplej. Przełączyła na byle jaki kanał. O tej porze nie mogła natrafić na nic innego jak poranne wiadomości. Westchnęła głośno ze znudzenia. Spojrzała na godzinę u dołu ekranu i przez chwilę pomyślała, by spróbować zasnąć, jednak zrezygnowała z tego pomysłu. Była piąta dziesięć rano.
W pewnej chwili zamknęła oczy z powodu zmęczenia, jakie wywołała nieprzespana noc. Poczuła się dziwnie. Przed sobą widziała tylko niebieskie tęczówki, które wpatrywały się w te należące do dziewczyny. Chciała się obudzić.
W pewnym momencie odczuła wrażenie, jakby ktoś nią potrząsał. Natychmiastowo otworzyła oczy i westchnęła cicho. Wzrok przeniosła na swoją lewą stronę, gdzie zauważyła Oscara.
— Co jest? — spytała, ziewając.
— Mama kazała cię obudzić, bo spóźnisz się do szkoły.
— Oh, która jest godzina?
— Siódma.
— Już? — Zdziwiona wstała z sofy i pobiegła w stronę łazienki.
Weszła do środka, zamknęła drzwi, zrzuciła piżamę, po czym wskoczyła pod prysznic. Wyrobiła się w kilka minut i gotowa pędziła do pokoju, by wyjąć jakieś ubrania.
Z szafy wyciągnęła błękitny sweter i jeansy, a do tego trampki. Podeszła do plecaka, sprawdzając, czy aby na pewno wszystko spakowała. Upewniając się, że tak, wyszła z pokoju, uprzednio wrzucając komórkę do plecaka. Zbiegła po schodach, zahaczyła o kuchnię, w której przebywała już ciotka. Usiadła na chwilę przy stole i chwyciła jeden z tostów.
— Ellie, znowu oglądałaś wieczorem filmy? — zapytała popijając kawę.
— Nie, ja po prostu, uh. Nie mogłam spać, ciągle myślałam o... — I w tym momencie zdążyła ugryźć się w język i, by nie wzbudzić większych podejrzeń, dodała: — … dzisiejszym teście.
— Przecież wiesz, że dasz sobie radę. Nie wiem, czym tu się zamartwiać. Jesteś naprawdę zdolna. — Uśmiechnęła się.
— Wiesz, zawsze coś musi być nie tak. Masz czas dzisiaj po południu? — spytała, biorąc kolejnego tosta.
— Um, przepraszam, ale zostaję dłużej w pracy. — Popatrzyła na dziewczynę, a po chwili wstała. — Muszę już jechać, ale najpierw odwiozę Oscara. Chcesz się zabrać?
— Myślę, że jeśli teraz wyjdę, to zdążę na pierwszą lekcję.
— To na co czekasz? Ubieraj się. — Zaśmiała się i opuściła kuchnię.
— Już — mruknęła, wstając  z krzesła.
Założyła plecak na ramiona. Rozejrzała się jeszcze przez chwilę po pomieszczeniu, myśląc, że mogła czegoś zapomnieć, jednak po chwili namysłu wyszła z domu. Postanowiła iść skrótem, gdyż zostało jej niewiele czasu do rozpoczęcia zajęć. Przeszła przez ulicę i udała się do dobrze znanego jej parku. Zdarzenia sprzed kilku dni wciąż siedziały w jej głowie. Czuła się obserwowana, co nie było dość komfortowe. Przyśpieszyła kroku, widząc już koniec uliczki. Odetchnęła z ulgą, wiedząc, że na tak ruchliwej ulicy nic jej się nie stanie. Ale... co miałoby się stać?
Odrzuciła swoje myśli na bok. Za dziesięć minut rozpoczynała lekcje, a od liceum dzieliła ją jeszcze jedna ulica. W kilka minut dotarła pod wyznaczone miejsce. Na schodach zauważyła już grupkę dziewczyn, które namiętnie o czymś rozmawiały. Zważając na to, że stała tam Alice, postanowiła, ominąć je i iść prosto do szkoły. Gdy otwierała drzwi ktoś złapał ją za dłoń i pociągnął w stronę grupki.
— Co się dzieje? — spytała Jane, która tylko ją uciszyła i znów przysłuchiwała reszcie.
— ... i ma cudowne włosy — usłyszała.
— Tak i piękne oczy — dodała inna.
— Alice, a co ty o tym sądzisz? — zapytała szatynka, stojąca obok wcześniej wymienionej osoby.
— On będzie mój — odparła pewnie. — Zrozumiałyście?
— Ale możemy próbować — powiedziała jedna z dziewczyn, przez co rudowłosa zgromiła ją wzrokiem.
— Mam nadzieję, że wyraziłam się jasno — rzekła, wydostając się z grupki i wchodząc do szkoły.
Gdy reszta dziewczyn weszła do szkoły, Ellie wybuchła niekontrolowanym śmiechem. Alice naprawdę potrafiła rozbawić. Odkąd ją znała, wiedziała, że nie potrafi odpuścić, choć nie poznała jej jeszcze na tyle dobrze, by ją oceniać.
— Co cię tak śmieszy? — spytała Jane, gdy weszły do budynku.
— Uważasz to, za normalne? Bo ja nie — odpowiedziała, podchodząc do szafki.
— Wiesz, Alice jest dość specyficzna, ale ten chłopak jest naprawdę przystojny — powiedziała, uśmiechając się lekko.
— I nic poza tym? — Westchnęła. — Jak zobaczę, to uwierzę.
— Przekonasz się jeszcze — mruknęła, jakby obrażona.
Poszły pod klasę, a po dosłownie kilku sekundach zadzwonił dzwonek, oznaczający lekcję. Niedaleko niej kilka dziewczyn z Alice na czele rozmawiało o nowym chłopaku, o którym dyskutowały już wcześniej. Tak naprawdę — Ellie to nie interesowało.
Nim się obejrzała, przed nią stała pani Goldberg, czekając, aż wejdzie do klasy. Nawet nie zauważyła, że została sama na korytarzu. Zajęła swoje stałe miejsce pod oknem, jednak nie wyjmowała książek, gdyż ta lekcja była lekcją z wychowawcą. Wszyscy usiedli w ławkach, Jane usadowiła się naprzeciwko Ellie. Nauczycielka usiadła na kancie biurka i zabrała głos.
— Cześć dzieciaki, no, może już nie dzieciaki — zaczęła. — Cieszę się, że dzisiejszy dzień rozpoczynacie od lekcji ze mną, bo mam wam do przekazania kilka ważnych wiadomości. Może zacznijmy od tego, że doszedł do nas nowy uczeń. Pewnie zdążyliście już zauważyć. — Przerzuciła swój wzrok na Alice, która tylko prychnęła pod nosem. — Widzę, że już z kim siedzisz, Louis. Liczę, że ciepło go przyjmiecie i oprowadzicie po szkole. — Uśmiechnęła się do chłopaka, na którego spojrzała i Ellie.
Blondynka wpatrywała się w niego przez dobre kilka minut. W tym momencie chciała przyznać rację Jane, faktycznie nie był najbrzydszy. Gdy przyjrzała mu się uważniej, przypomniała sobie o wczorajszym dniu. Przecież to jego widziała wczoraj w sklepie, to jego siostry z nią rozmawiały i to jego matka prawdopodobnie rozmawiała z Katy. W pewnej chwili chłopak odwrócił się w jej stronę również skalując ją wzrokiem. Zażenowana odwróciła głowę w stronę wychowawcy, chcąc skupić się na jej słowach i ukryć swój wstyd.
— Doszły do mnie skargi od nauczycieli, że panna Blake znowu zaczyna się malować — powiedziała pani Goldberg. — Alice, mówiłam już na początku nauczania was, że przychodzicie tu po to, żeby się uczyć. Lekki makijaż nie zaszkodzi, jednak starajcie się go ograniczać. Mi jest wręcz zalecane malowanie się, by zakryć to wszystko. — Wskazała na siebie. — Postarasz się, Alice?
— Tak — mruknęła, chcąc zakryć swoją twarz, która była teraz odcieniu pomidora.
— Trzymam cię za słowo. Macie do mnie jakieś pytania lub skargi? — zapytała, jednak nikt się nie odezwał — Więc. — Spojrzała na zegarek. — Macie 15 minut wolnego. Możecie porozmawiać, ale po cichu — powiedziała i usiadła za biurkiem.
— I jak? — spytała szeptem Jane, kiedy odwróciła się do Ellie.
—  O czym mówisz?
— Nie o czym, a o kim! O Louisie. Prawda, że jest przystojny?
— Oh. — Zerknęła na niego kątem oka i znów spojrzała się na blondynkę — Nie jest najbrzydszy.
— Tylko tyle? — Oburzyła się. — To chodzący bóg seksu.
— Ostudź swoje fantazje, co? — Zaśmiała się cicho.
— Trzeba do niego zagadać i myślę, że zrobię to zaraz na przerwie. — Zamyśliła się. — Mam nadzieję, że będę szybsza od Alice.
— Wiesz, pani Goldberg zapewniła jej już dobry start, więc masz troszeczkę łatwiej.
— Może trochę więcej motywacji?
— A czego oczekujesz?
— Sama nie wiem — odezwała się po chwili i oparła o krzesełko. — Cholera, on cały czas się tu patrzy — szepnęła, wciąż nie zmieniając swojej pozycji.
Ellie pokręciła głową i przez resztę lekcji uspokajała Jane. Zadzwonił dzwonek, a cała klasa wyszła z sali. Blondynki usadowiły się pod ścianą, blisko drzwi do klasy, gdzie będą miały zaraz lekcję.
— Widzisz — powiedziała oburzona Jane. — Alice już do niego podeszła. Ugh.
— Nie rób tragedii, na pewno nadarzy się okazji, byś i ty z nim porozmawiała.
— Już za późno, Ellie — burknęła pod nosem.

— Dramatyzujesz.
Hej! Jak tam u was? U mnie kiepsko, bo ledwo znalazłam czas na dodanie rozdziału... Cóż, teraz codziennie mam kartkówki i sprawdziany, jednak gimnazjum jest naprawdę stresujące. Dobra, nie będę wam się tutaj wyżalać, dajcie znać, jak wam się podobał rozdział. Pozdrawiam :*

Obserwatorzy

Akcja

Obserwuję Nie Spamuję