2.18.2015

Rozdział 8

Beta: Aranel




Tygrys polować musi. I latać ptak musi ptak, a człowiek musi się głowić: czemu? dlaczego? jak? Aż kiedyś tygrys zaśnie, i ptak na gałąź sfrunie, a człowiek wmówi sobie, że wszystko już rozumie.





Następnego dnia

Chłopak o brązowych włosach ziewnął przeciągle, przekręcając głowę w prawo, by spojrzeć na zegarek. Siódma. O tej porze w jego domu dało się usłyszeć krzyki dochodzące z dołu, gdzie, jak zgadywał, były już jego siostry.
Zwlókł się z łóżka, rozprostował kości i wszedł do łazienki, która znajdowała się w jego sypialni. Był to jeden z plusów bycia jedynym chłopakiem mieszkającym w tym domu. Zdjął dresy, które uważał jako piżamę i po chwili był pod prysznicem. Wyszedł na mokrą posadzkę, chwycił ręcznik i wytarł nim swoje ciało, a drugim włosy. Sięgnął dłonią po bokserki, leżące na koszu do prania i założył je.
— Louis, bo się spóźnisz! — usłyszał krzyk swojej mamy.
Westchnął ciężko. Wiedział, że Johannah nie lubiła, gdy ktoś jej się sprzeciwiał lub nie wykonywał zadań zleconych przez nią, więc czym prędzej udał się do sypialni. Stanął przed szafą, zastanawiając się w, co ma się ubrać, co nie trwało zbyt długo i po chwili zakładał na siebie czarne rurki i zwykłą, białą koszulkę z nadrukiem.
W ciągu kilku minut znalazł się w kuchni na niższym piętrze. Usiadł przy stole i przez chwilę patrzył się na siostry, które jadły jedną kanapkę za drugą, po czym i on wziął sobie kromkę. Gdy zjadł już dwie, podziękował mamie, na co tylko przytaknęła i wróciła do swoich obowiązków. Louis poszedł do swojego pokoju, wszedł do łazienki, umył zęby i spryskał się swoimi ulubionymi perfumami. Wychodząc z sypialni, zabrał swój plecak, a także telefon, na którym zauważył wiadomość od nowo poznanego kolegi ze szkoły.

Od Josha:
Za 5 minut będę po ciebie.

W tym momencie przypomniał sobie, że umówił się z Joshem na podwiezienie do szkoły, ponieważ mieszkali niedaleko siebie i nie stanowiło to dla chłopaka problemu, więc Louis się zgodził. Z powrotem zszedł na dół, gdzie zastał swoją mamę, rozmawiającą z bliźniaczkami.
— Louis, nie dam dziś rady odprowadzić dziewczynek do szkoły ani odebrać ich, więc proszę cię, ty je zaprowadź — powiedziała do syna.
— Um, zaraz przyjeżdża po mnie kumpel i podrzuci mnie na lekcje, nie wiem czy je też i… —  zaczął, jednak kobieta mu przerwała.
— Trudno, najwyżej pójdziecie na pieszo. Louis, choć raz zrób to, o co cię proszę bez wymówek. — Westchnęła.
— No dobrze, chodźcie. Pa, mamo. — Pożegnał się z kobietą i wyszedł z bliźniaczkami na zewnątrz, gdzie zauważył już samochód Josha. — Słuchaj — zaczął, gdy otworzył drzwi od auta. — Wystąpił mały problem, mianowicie muszę odprowadzić  siostry do szkoły i czy mógłbyś nas podwieźć?
— Jasne, wsiadajcie. — Uśmiechnął się, na co niebieskooki chłopak odetchnął z ulgą. Nie uśmiechało mu się iść z dziewczynkami na pieszo, ponieważ te nie zawsze się go słuchały i często miał przez to problemy.
— Dzięki — powiedział, gdy zajął miejsce pasażera. — Jedziesz prosto, potem w prawo i do końca ulicy prosto. — Wyjaśnił mu drogę.
— Chodziłem tam kiedyś — rzekł chłopak, gdy odpalił samochód.
— Ja nie będę ukrywać, że znam tylko drogę do naszego liceum, szkoły bliźniaczek i spożywczego. — Wyliczył.
— Czyli gdybyś wyszedł z domu i przeszedł kilka ulic, zgubiłbyś się — stwierdził kierowca.
—Dokładnie.
Po kilku minutach dotarli pod budynek szkolny, Louis pożegnał się z siostrami, które po chwili wybiegły z samochodu prosto do szkoły. Chłopak przez chwilę obserwował je, czy na pewno weszły do środka, bo kto wie, co mogły wymyśleć.
Podczas drogi do liceum chłopcy rozmawiali i żartowali. Przez ten czas można było zauważyć, że Josh miał duże poczucie humoru, a Louisowi bardzo się to podobało, bo od dawna nie miał kogoś do rozmowy. Gdy znaleźli się na parkingu szkolnym, wysiedli z auta i wspólnie ruszyli ku budynkowi. Dołączyło do nich kilku uczniów, którzy zaczęli mówić o dzisiejszym teście, co nie było do nich podobne. Rzadko kto poruszał tematy testów czy kartkówek, rzadko kto rozmawiał o szkole.

Katy tego dnia wydawała się być bardzo rozdrażniona, co nie uszło uwadze Ellie. Dziewczyna starała się dowiedzieć, dlaczego ciotka jest zdenerwowana, jednak ta zbywała ją tylko, pozostawiając z tysiącem pytań.
Przecież nie mogła powiedzieć, że powodem jej zachowania było spotkanie z Jay, blondynka jej nie znała. Katy czuła, że Ellie nie zostawi tego tak łatwo i będzie chciała dojść do prawdy. A to nie byłoby dobrym rozwiązaniem, dla większości.
Brunetka, ubrana w skórzaną spódnicę i białą koszulę, krzątała się po kuchni w celu zrobienia kawy. Oscar siedział przy stole, zajadając płatki z mlekiem. Dzisiejszego dnia był bardzo spokojny i nie wykazywał jakichkolwiek chęci do zabawy czy nawet rozmowy. Zapewne, położył się zbyt późno spać, co nie za dobrze działa na jego organizm następnego dnia.
Katy upiła łyk ciepłego napoju i oparła się o krawędź blatu, wyglądając przez okno. Zauważyła kilku znajomych, a także osoby z pracy, które znała tylko z widzenia. Cóż, firma, w której pracowała, była dość duża i trudno było zapamiętać wszystkie imiona pracowników.
Odstawiła kubek do zlewu, przepłukała go wodą i wyszła z kuchni, wcześniej poganiając Oscara. Udała się do przedpokoju, założyła płaszcz i szpilki pasujące do jej obecnego stroju. Przejrzała się w lustrze i uznała, że nie wygląda aż tak źle.
— Oscar, wychodzę — powiedziała nieco głośniej, by ją usłyszał.
I wyszła. Otworzyła drzwi od samochodu, a zaraz po niej chłopiec. Zapięła pas, gdy znalazła się w środku i odjechała z podjazdu, wiedząc, że Ellie idzie do szkoły na późniejszą godzinę i choć nie do końca w to wierzyła, nie mogła nic zrobić, prawda?
Katy odwiozła Oscara pod samą szkołę, poczekała, aż wszedł do środka, po czym ruszyła w dalszą drogę. Z Johannah umówiła się w pobliskiej kawiarni w okolicy, gdzie Ellie z pewnością nie chodziła i prawdopodobnie jej nie znała.
Gdy znalazła się przed lokalem, wzięła głęboki oddech i wyłączyła samochód. Była bardzo zestresowana, bo rozmowa z dawną znajomą na pewno nie będzie należeć do tych przyjemnych. Wyszła z auta, patrząc w okno kawiarenki i sprawdzając, czy Jay jeszcze nie przyszła. Nie było jej, więc miała chwilę na przemyślenia.
Zajęła miejsce w rogu kawiarni, zdjęła płaszcz, który powiesiła na krześle. Po chwili do stolika podeszła kelnerka, pytając, czy ta chce złożyć zamówienie. Katy zastanowiła się przez chwilę, po czym powiedziała.
— Poproszę zieloną herbatę i… to wszystko. — Odłożyła menu na stolik.
— Witaj, Katy — usłyszała, a przez jej ciało przeszedł zimny dreszcz.
— Cześć, Jay — odparła.
— Więc — zaczęła, gdy zajęła miejsce naprzeciwko niej. — Chciałabym usłyszeć wszystko, całą prawdę. Katy, co się stało podczas naszej nieobecności? — I wtedy już wiedziała, że będzie musiała jej wszystko powiedzieć.

Ellie od samego rana męczyło zachowanie ciotki. Było to do niej niepodobne, a blondynka zdecydowanie należała do tych ciekawskich, którzy potrzebowali dowiedzieć się tego czego chcą. Ona po prostu taka była.
Myślała, by pójść za brunetką i sprawdzić, z kim miała zamiar się spotkać. Rozważała nad tym bardzo długo, jednak wciąż w jej głowie coś mówiło, że nie powinna tego robić, a z kolei coś innego twierdziło, że w ten sposób będzie wiedzieć więcej. To było bardzo skomplikowane.
Siedziała sama w kuchni, mieszając łyżką w misce i zastanawiając się nad właściwym wyborem. Nie chciała także narazić się ciotce, która uważała ją za rozsądną, a to, by było nierozsądne, prawda?
Ellie dzisiejsze zajęcia rozpoczynała godzinę później, co było stuprocentową prawdą. Nauczycielka od geografii rozchorowała się i wychowawczyni stwierdziła, że lepiej będzie, jeśli przyjdą na późniejszą lekcję, niż będą nudzić się w bibliotece. Takie rozplanowanie, jak najbardziej spodobało się blondynce.
Odstawiając miskę do zmywarki, postanowiła, że jednak pójdzie za ciotką i sprawdzi, co takiego dzieje się w jej życiu. Bo, co innego miała zrobić. Była bardzo zaniepokojona jej zachowaniem sprzed kilku dni, a przede wszystkim chciała... nie, była po prostu ciekawa tego, co może się wydarzyć.
Wyjrzała przez okno w kuchni i zauważyła, jak Katy wsiadała do samochodu wraz z Oscarem. Pobiegła szybko do przedpokoju, ubrała trampki, chwyciła plecak i jeszcze przez chwilę czekała, aż usłyszała zamykanie się bramy. Dopiero wtedy wyszła z domu.
Oczywistym było, że Ellie samochodu nie dogoni, więc szybkim krokiem kierowała się w stronę szkoły Oscara na wszelkie możliwe skróty. W ten sposób po pięciu minutach dotarła pod budynek i lekko zmęczona dostrzegła parkujące auto ciotki. Odetchnęła z ulgą, wiedząc, że Katy zawsze sprawdzała, czy jej syn wchodził do szkoły czy nie, ze względu na pewną sytuację, która wydarzyła się w kilka miesięcy temu.
Zauważyła, że samochód ruszył, więc i ona uważnie obserwowała, w którą stronę będzie jechać. Gdy skręciła w prawo, ta ruszyła biegiem w tamtą stronę. Rozejrzała się wkoło, tracąc auto z je pola widzenia. Warknęła i kopnęła puszkę, leżącą pod płotem. Myślała, że lepiej jej to pójdzie, ale żeby po pierwszym zakręcie ją zgubić? Teraz w głowie słyszała głosy typu „a nie mówiłam?”.
Nie wróciła się jednak do domu. Doszła do końca ulicy, po drodze obserwując prawą i lewą stronę. Cofnęła się szybko, nie chcąc, by ją zauważono. I nagle odzyskała chęć do wszystkiego.
Katy weszła do środka. Ellie szybkim krokiem pokonała drogę dzielącą ją od kawiarni, w której była już jej ciotka. Zastanawiała się, co ma zrobić, by zobaczyć, z kim spotkała się brunetka. Otworzyła drzwi, idąc w stronę stolika, nieco dalej od Katy i siadając tyłem do niej. Schyliła głowę, wyciągnęła telefon i wysłała Sms’a do Jane, by ta usprawiedliwiła ją w szkole, gdyż nie zamierzała tam dzisiaj pójść. Oczywiście, zmyśliła, że źle się czuła i nie dałaby rady uczestniczyć  w zajęciach.

Po kilku minutach do kawiarni weszła kolejna osoba. Ellie zaczęła myśleć, jaki sens jest w tym wszystkim. Bo po co ciotka miała spotkać się właśnie z nią? Może to zwykły zbieg okoliczności? Kobieta usiadła naprzeciwko Katy i przywitała się z nią. Ellie, choć nie słyszała, o czym dokładnie rozmawiają, starała się wyłapywać pojedyncze słowa. Zastanawiała się tylko, dlaczego poznaje wiele rzeczy dopiero teraz… 


Jest i ósemeczka! Ten rozdział pisałam jeszcze w ferie i myślę, że jest okej. Dajcie znać, co o nim sądzicie. A tak poza tym, to co tam u was? Czy tylko ja mam już dosyć fizyki?Ehh.... Oby ten dzień był lepszy niż wczorajszy. Pozdrawiam ;*

3 komentarze:

  1. No czemu w takim momencie? Jestem baaasrdzo ciekawa o czym Katy ma rozmawiać z Jay....
    Do następnego <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudenko.. Po prostu boski.. zapraszam do mnie http://you-and-i-byaga.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem ciekawa tej całej tajemnicy...
    Ja właśnie zaczęłam ferie... no i ogólnie do końca szkoły to już nie mam fizyki :D
    Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Akcja

Obserwuję Nie Spamuję