2.22.2015

Rozdział 9



Beta: Aranel



To nie droga jest trudnością. To trudności są drogą




Ellie przez resztę poprzedniego dnia nie odzywała się do Katy. Gdy wróciła do domu, od razu pobiegła do sypialni, rzucając się na łóżko, czuła się bardzo bezsilna. Nie poszła do szkoły, nie miała na to wszystko siły i wiedziała, że nie będzie potrafiła skupić się na jakiejkolwiek lekcji. Jej myśli wciąż krążyły wokół jednego tematu, wywołując w niej mieszane uczucia. Miała żal do ciotki, naprawdę myślała, że chociaż ona jest wobec niej w porządku.
Tak więc teraz, leżała na łóżku, zakryta kołdrą aż po samą szyję, a telefon obok niej wciąż dzwonił. Jane była naprawdę niecierpliwa. Ellie zastanawiała się, czy pójść dzisiaj do szkoły, ale po namyśle stwierdziła, że jednak był to jej obowiązek. Przecież nie mogła opuszczać lekcji.
Zwlokła się z materaca i wyłączyła komórkę, chcąc pobyć chwilę w ciszy. Było kilka minut po szóstej. Dziewczyna poszła do łazienki, wzięła szybki prysznic i założyła swoje codzienne ubrania. W bluzie i jeansach weszła do kuchni, gdzie, niestety albo stety, zastała ciotkę.
Katy nie wiedziała, jaki był powód wczorajszego zachowania Ellie. Nie odpowiadała na jej pytania, przechodziła obok niej obojętnie, nawet nie zaszczycając jej jednym spojrzeniem. To nie było podobne do blondynki. Kobieta głowiła się, by złożyć to wszystko w jakąś logiczną całość, jednak jej to nie wychodziło. Z Jay rozmawiała wczoraj dosyć długo i może to dobrze, że wzięła wolne w pracy. Katy, chcąc czy nie chcąc, musiała powiedzieć kobiecie całą prawdę. Zasługiwała na to, a przede wszystkim brunetka nie chciała czuć się niezręcznie w jej towarzystwie. Kiedyś były naprawdę dobrymi przyjaciółkami, które mówiły sobie prawie wszystko, a tematów do rozmów nie brakowało. Naprawdę chciały to odbudować.
Ellie chwyciła tylko jabłko z blatu i chciała jak najszybciej wyjść z kuchni, byleby nie rozpoczynać konwersacji z ciotką. Jak na razie nie wiedziała, jak miała się zachowywać wobec niej. Po tym, co usłyszała, nie miała bladego pojęcia, dlaczego aż tyle przed nią zataiła. To było bardzo skomplikowane.
— Ellie, porozmawiasz ze mną? — spytała Katy, patrząc wręcz błagalnie na blondynkę.
Dziewczyna pokręciła ledwo zauważalnie głową i odeszła, nie zważając na wołanie ciotki. Była zła i rozczarowana. Miała ochotę z kimś porozmawiać. W podobnych sytuacjach najczęściej rozmawiała z Katy. Co za ironia.
Zegar wskazywał już siódmą, więc blondynka zabrała plecak i komórkę, po czym wyszła z domu, mijając ciotkę na korytarzu. Podjęła ponowną próbę rozmowy z blondynką, jednak ta tylko przyśpieszyła kroku i po chwili znalazła się za drzwiami. Miała jeszcze trochę czasu, więc udała się do parku, by wszystko przeanalizować od początku. Usiadła na ławce i włączyła telefon. Jane nie dawała za wygraną i wciąż próbowała dodzwonić się do dziewczyny. Ellie postanowiła odebrać.
— No nareszcie. — Westchnęła. — A teraz spowiadaj mi się tutaj, dlaczego cię nie było?
— Możemy porozmawiać o tym w szkole? To raczej nie jest rozmowa na telefon.
— Zaczynam się naprawdę bać. Czy to coś poważnego?
— Myślę, że nie. — Skłamała.
Musiała teraz wymyśleć naprawdę dobrą wymówkę, bo nie była jeszcze pewna na sto procent, czy na pewno mogła zaufać Jane.
—  Będziesz dzisiaj, co?
— Będę — zapewniła ją. — Muszę kończyć, do zobaczenia.
— Cześć.
Oparła się o ławkę i zamknęła oczy. Dlaczego znowu musiała ją okłamywać? Nie zasługiwała na to. Ellie bała się odtrącenia, a wiedziała, że jeśli chce porozmawiać z nią o wczorajszym dniu, to Jane będzie musiała wiedzieć wszystko od początku. Wstydziła się tego, bo, kto chwaliłby się, że własna matka jej nie chciała i oddała siostrze. No właśnie. Nikt.
Grace nie dzwoniła do niej już od kilku dni i było to trochę podejrzane, ponieważ kobieta potrafiła wydzwaniać do niej nawet kilka razy w ciągu dnia. Być może rozmawiała z Katy i to jej wystarczyło.
W pewnym momencie usłyszała głośne śmiechy i zdziwiona jakimkolwiek odgłosem w parku, spojrzała w tamtą stronę. Gdy zobaczyła, kto się tam znajdował schyliła głowę i zaczęła grzebać w plecaku, byleby zakryć swoją twarz.
— Cześć, Ellie — radosny głos chłopaka dotarł do jej uszu.
— Um, cześć — odparła, podnosząc powoli głowę.
— Nie idziesz na lekcje? Jest już za dwadzieścia ósma.
— Miałam właśnie…
— Możesz zabrać się z nami, jak chcesz?
— Ja…
— Nie ma problemu.
— Człowieku, daj jej dokończyć chociaż jedno zdanie. — Zaśmiał się blondyn.
— Przepraszam — mruknął, drapiąc się po karku. — To jak … Idziesz?
Ellie skinęła głową i wstała z ławki, zakładając plecak na ramiona. Podczas drogi do liceum ta mała grupka bardzo dużo rozmawiała. Tak naprawdę Josh, który z blondynką był w klasie od trzech lat, po raz pierwszy miał okazję z nią normalnie porozmawiać. Chwila. Miał okazję w ogóle porozmawiać. Ellie zawsze siedziała jak najdalej od niego ze względu na Alice, która bezustannie jej dogryzała. Owszem, starał się ją jakoś ostudzić, jednak nie dawało to długotrwałych efektów, więc po prostu przestał się starać.
Dziewczyna z początku nie wiedziała, jak zachować się w ich towarzystwie. Dopiero później, gdy sami zaczęli zachęcać ją do rozmowy, uległa i również wdała się w dyskusję. Nawet nie zauważyli, kiedy dotarli na dziedziniec szkoły. Znajdowało się tam już kilka znajomych osób, a w tym Jane, która siedziała na ławce, tuż obok wejścia. Ellie pożegnała się i odeszła od znajomych (teraz już znajomych), usiadła koło blondynki, dźgając ją lekko palcem, gdyż wciąż nie zareagowała nawet na skrzypnięcie ławki.
— Cześć, Ellie. — Uśmiechnęła się, jakby zapominając o tym, co zdarzyło się przed chwilą.
— Cześć. Coś się stało? Dziwnie wyglądasz.
— Nie, wszystko w jak najlepszym porządku — zapewniła ją, jednak dziewczyna wiedziała, że coś jest nie tak.
— Właśnie widzę — mruknęła.
— Znowu pokłóciłam się z rodzicami. — Spojrzała na swoje palce, które w tej chwili były bardzo interesujące. — Powiedziałam im tylko, że wychodzę z tobą jutro, a ojciec od razu mi zabronił, więc chciałam dowiedzieć się dlaczego, jednak wynikła z tego duża kłótnia i od wczoraj nie odzywamy się do siebie. — Westchnęła.
— Jak to, znowu?
— Wyjaśnię ci to kiedy indziej, nie lubię o tym mówić. — Wzruszyła ramionami.
Ellie skinęła głową, jednak po chwili spytała:
— Chwila, a my mamy gdzieś jutro iść?
— Pisałam o tym wczoraj do ciebie. Idziemy do klubu, porobić coś ciekawszego niż siedzenie w książkach. I w dodatku przyjedzie kilka moich znajomych z Glasgow. Musisz ich poznać! To naprawdę świetni ludzie! — Ekscytowała się. — I nie przyjmuję odmowy.
— Nie wiem, czy się wyrobię — skłamała.
Ellie nie przepadała za klubami, głośną muzyką, alkoholem, papierosami i wszystkim innym, co związane było z imprezowaniem. Wolała w ciszy posiedzieć w domu i poczytać książkę lub obejrzeć jakiś ciekawy film, jednak świadomość, że w domu będzie Katy, która z pewnością będzie chciała z nią porozmawiać, spowodowała, że postanowiła się zgodzić.
— O, tak? O której kończysz pracę?
— O szesnastej.
— Do dziewiętnastej z pewnością się wyrobimy, więc weźmiesz ze sobą tylko jakąś sukienkę, wpadniesz do mnie i jakoś sobie poradzimy.
— Obawiam się, że nie znajdę żadnej sukienki..
— Dlaczego?
— Bo ich nie noszę. — Wzruszyła ramionami.
— Jak to? Nie masz ani jednej? — Ellie skinęła tylko głową. — Mogę ci pożyczyć, jeśli chcesz. Możemy też pójść na zakupy po lekcjach. Masz przy sobie jakieś pieniądze?
— Mam kartę, ale…
— To świetnie! — Ucieszyła się. — Więc pójdziemy do centrum i kupimy coś dla ciebie.
— A nie mogę założyć po prostu spodni i koszulki? Nie lubię nosić sukienek.
— To polubisz. — Zaśmiała się. — Żartuję przecież, jak ci się nic nie spodoba, to ubierzesz się jak tylko będziesz chciała.

Ellie pokiwała głową, a na jej usta wpełzł nikły uśmiech. Tak naprawdę cieszyła się, że spędzi czas z Jane, że po raz pierwszy spędzi sobotę gdzieś indziej niż w domu. To był dla niej nowe, a zarazem bardzo interesujące.

Hej! Dzisiaj rozdział nie za długi, bo to tylko wstęp do następnego. Napiszcie, jak wam się podobał, to dużo dla mnie znaczy! I obiecuję, że następne rozdziały będą dłuższe i ciekawsze :) Pozdrawiam ;*

4 komentarze:

Obserwatorzy

Akcja

Obserwuję Nie Spamuję