Beta:
Aranel
Fruń do księżyca, a jeśli ci się nie uda, i tak znajdziesz się pośród gwiazd.
— Mamo?
— Tak Oscar? —
Przeniosła swój wzrok na chłopca.
— Wiesz, że nie chcę się
wtrącać, ale… — Zamilkł na moment.
— Ale?
— Dlaczego…
— Dlaczego co, Oscar?
Naprawdę nie mam czasu na jakieś głupoty.
— Ale to naprawdę ważne!
— Więc słucham.
— Dlaczego kłócisz się z
Ellie?
Od poprzedniego wieczoru to pytanie bezkarnie przebywało w
jej głowie. Była naprawdę zła, bo pozwoliła, żeby jej syn zauważył napiętą
atmosferę między nimi, chociaż prędzej czy później i tak, by się dowiedział.
Żałowała tylko, że nie później. Mogłaby go przecież na to w jakiś sposób
przygotować i właściwie wyjaśnić. Potrzebowała więcej czasu, zdecydowanie.
Ellie wróciła do domu o normalnej porze i od razu zamknęła
się w swoim pokoju. Katy nawet nie miała okazji zapytać się, jak było w szkole,
choć prawdopodobnie i tak by jej nie odpowiedziała. To wszystko było naprawdę
skomplikowane i brunetka nie wiedziała, jak długo będzie potrafiła to dalej
ciągnąć. Postanowiła, że musi porozmawiać o tym z Grace. Może nie było to i
dobre rozwiązanie, jednak kobieta nie miała pojęcia, co powinna dalej robić.
Tak więc, następnego dnia zadzwoniła do siostry i umówiła
się z nią w domu Katy, ponieważ o tej porze nie było w nim blondynki, a Oscar przebywał
u siebie w pokoju. Kiedyś musiało to nadejść.
Zaparzyła herbatę i czekała, aż woda się zagotuje. W
momencie, gdy czajnik zaczął piszczeć, ktoś zadzwonił dzwonkiem. Kobieta
porzuciła wszystko, co miała w dłoniach i poszła otworzyć drzwi. Przywitała się
z siostrą i wpuściła ją do środka. Zaprowadziła do salonu, a następnie wróciła
po filiżanki z herbatą, które postawiła na stole. Gdy usiadła obok, nie miała
bladego pojęcia, jak zacząć tą trudną rozmowę.
— Więc, co tam u ciebie? — zapytała, dobrze wiedząc, że tym
sposobem przeciągnie rozmowę.
— W sumie, to dobrze. Dostałam awans. — Uśmiechnęła się.
— Gratuluję. — Odwzajemniła uśmiech. — Oby tak dalej.
— Katy…
— Ładna dzisiaj pogoda, prawda? Miałam ochotę wyjść na
spacer, ale Oscar mi zachorował i nie chciałam zostawić go samego w domu.
— Dlaczego do mnie zadzwoniłaś? — spytała prosto z mostu.
— To skomplikowane.
— Więc mi wytłumacz, mamy dużo czasu.
— Mam problemy z Ellie — zaczęła, biorąc głęboki oddech. —
Pamiętasz Jay?
— Jak mogłabym ją zapomnieć — mruknęła.
— Przeprowadziła się tutaj.
— Słucham? I dowiaduję się o tym dopiero teraz? Jak długo tu
jest?
— Kilka miesięcy. — Wzruszyła ramionami.
— Świetnie — mruknęła.
— A wracając; Oscar bardzo polubił jej córki i zaczął się z
nimi spotykać, więc i my miałyśmy okazję zobaczyć się po tylu latach. Jay nic
nie wiedziała o wypadku. Spotkała Ellie kilka tygodni temu i rozmawiała z nią,
jak gdyby nigdy nic, potem przyszła pod nasz dom, chciała wyjaśnień, a ja nie
wiedziałam, co mam zrobić.
— Nie mów mi, że…
— Powiedziałam jej. Wszystko.
— Spojrzała na Grace, która była całkowicie skupiona na jej wypowiedzi. — I
Ellie, naprawdę nie wiem, skądś się o tym dowiedziała, unika mnie, nie chce
rozmawiać. Nie mam już pomysłów. Próbowałam się jej o to dopytać, jednak
wywoływałam tylko zbyteczną kłótnię. Nie wiem, co robić, Grace. — Westchnęła,
spuszczając głowę.
— Rozmawiałaś o tym z Jay? Może, to ona jej powiedziała —
Zamyśliła się.
— Nie, na pewno nie. Obiecała mi, że nie puści pary z ust.
Ufam jej i nie wierzę, by jej o tym powiedziała.
— To, kto mógł jej to powiedzieć? Hm? Wiemy o tym tylko ja,
ty i Jay. Naprawdę myślisz, że to nie ona? Katy, spójrz prawdzie w oczy!
— To nie ona — burknęła, nadal stojąc przy swoim.
— Skoro nie ona, to kto? Masz jeszcze jakichś innych podejrzanych?
— Podniosła jedną brew ku górze. — Trzeba z nią porozmawiać i to jak
najszybciej. — Zarządziła zła i podniosła się z sofy.
— Grace, zaczekaj! Nawet nie wiesz, gdzie ona mieszka! Co
jej powiesz?! Uspokój się i przemyśl wszystko na spokojnie.
— Muszę być pewna. — Westchnęła. — Nie chcę, by Ellie
odizolowała się ode mnie jeszcze bardziej. Naprawdę ją kocham i muszę zrobić
coś, co pomoże przełamać jej brak zaufania. Muszę — wyszeptała, będąc już
blisko płaczu.
— Ona o tym wie i z pewnością mogę powiedzieć, że też cię
kocha, tylko coś ją blokuje i nie pozwala byście się do siebie zbliżyły. Wciąż
ma do ciebie uraz, Grace.
— Tak bardzo chciałabym cofnąć czas. — Załkała cicho.
— Wiesz dobrze, że to niemożliwe i musisz się z tym
pogodzić. Starasz się, to najważniejsze.
— To i tak nic nie daje. — Spuściła głowę.
— Możemy iść do Jay, tylko proszę, byś była spokojna.
Kobieta skinęła głową, po czym przytuliła się do siostry.
Dawno nie okazywały sobie jakichkolwiek uczuć. Katy objęła ją mocniej, chcąc,
by ta chwila trwała jak najdłużej się da.
***
Ellie, tak, jak sobie obiecała, poszła pod znaleziony wcześniej
adres. I jakie było jej zdziwienie, gdy zauważyła Katy i swoją matkę wchodzącą
do środka. W ekspresowym tempie wycofała się i pobiegła do swojego domu. Nie
wiedziała, o co w tym wszystkim chodziło. Nic nie trzymało się siebie. Przypomniała
sobie, że ostatnio przyprowadziła tu Oscara na spotkanie z bliźniaczkami. Tylko
co te dwie tutaj robiły?
Jane nie odpisała jej na żadnego sms—a, których wysłała już
całkiem sporo. Mimo wszystko martwiła się o blondynkę i kiedy przypomniała
sobie o jej matce, była naprawdę rozbita. Przecież mogło się jej coś stać,
mogła trafić do szpitala albo co najgorsze — umrzeć. Nie myśl już więcej — skarciła się w myślach — bo źle ci to wychodzi.
***
Kilka dni później
Nikt nie wiedział, jak wielka była radość Ellie, gdy
zobaczyła swoją dawno niewidzianą koleżankę. Dziewczyna, niestety nie
wykazywała zbytniego entuzjazmu. Było jej źle i naprawdę nie miała ochoty tego
ukrywać. Chciała z kimś o tym porozmawiać, bo na ojca, nie oszukujmy się, nie
miała co liczyć. Albo pracował i nie wracał na noc do domu albo gdzieś
wyjeżdżał i zostawiał jej pieniądze. Spodziewała się od niego czegoś więcej niż
pieniędzy.
Ellie zaproponowała, by poszły do kawiarni, na spokojnie
porozmawiać. Dziewczyna zgodziła się i zaraz po zakończeniu zajęć, udały się do
przytulnej knajpki, niedaleko ich liceum. Weszły do środka.
— Nie wyglądasz za dobrze, Jane — stwierdziła blondynka, jak
tylko usiadły przy wolnym stoliku.
— Fatalnie się też czuję. — Spojrzała na nią, smutnymi
oczami.
— Mogę wiedzieć, dlaczego? Oczywiście, jeśli nie chcesz
odpowiadać, to nie ma sprawy. — Wzruszyła ramionami, choć tak naprawdę pragnęła
dowiedzieć się prawdy.
— Nie daję już rady. — Spuściła głowę. — Wiem, że ona
niedługo odejdzie, wiedziałam to już od początku, ale… — Zamknęła oczy. — Nie
przeżyję tego, Ellie. Nie będę potrafiła. — Spod jej powiek wydostało się kilka
łez, które wyznaczyły sobie drogę, wzdłuż twarzy.
— Jane. — Westchnęła cicho, nie wiedząc, co miała w tej
sytuacji zrobić. — Gdzie ona teraz jest?
— W szpitalu. — Załkała. — A wiesz, co jest najgorsze? Przez
ten czas, kiedy nie było mnie w szkole, siedziałam sama w domu bądź byłam u
mamy, a co robił mój ukochany tatuś? Wyjeżdżał na spotkania, załatwiał jakieś
sprawy na mieście, ale ani razu nie pojawił się u niej, nie wspominając nawet o
powrocie do domu. Przychodził zaledwie na kilka minut i znów wychodził. Nie
wiem, czy zdaje on sobie w ogóle sprawę z powagi tej sytuacji.
— Nie możesz tak myśleć — powiedziała stanowczo. — Twój tata
może odczuwać to inaczej, niż ty, ale z pewnością przejmuje się twoją mamą. —
Uśmiechnęła się pocieszająco. — Musisz z nim porozmawiać i wszystko sobie
wyjaśnić. Inaczej się nie da.
— Nie dam rady. — Pokręciła głową, starając się być ciszej,
ponieważ zaczęła przykuwać uwagę innych.
— Jane, nie możesz się tak łatwo poddać.
— A ty? Co byś zrobiła na moim miejscu?
— Moja mama… — Zamyśliła się na moment. — …tak naprawdę, to
nie mam jej. — Wzruszyła ramionami, by pokazać, że ją to nie obchodziło. Oszukujesz samą siebie.
— J—jak to? O czym mówisz?
— Zostawiła mnie, gdy byłam mała i do teraz mieszkam z
ciocią — odparła bezuczuciowo.
— I nie stara się z tym nic zrobić? — zapytała zaskoczona.
— Możemy o tym nie rozmawiać? — spytała, wymuszając sztuczny
uśmiech.
— Um, tak, jasne — odparła zmieszana.
Cisza, która zapanowała między nimi była bardzo
niekomfortowa. Żadna z nich nie wiedziała, jak rozmawiać ze sobą, by nie urazić
drugiej w żaden sposób. Ellie upiła łyk herbaty, patrząc się na Jane, która
również nie spuszczała z niej wzroku. W pewnej chwili obie zaśmiały się bez
najmniejszego powodu, co nieco, rozluźniło napięcie między nimi. Jane
westchnęła, nim postanowiła zabrać głos.
— Co sądzisz o Ruby? — spytała, przypominając sobie, że
nawet o niej nie wspominała.
— Jest naprawdę w porządku, ale bywa trochę…
— Denerwująca? — Weszła jej w słowo, unosząc brew do góry.
— Tak, to chyba dobre określenie.
— Taki jej urok. — Zaśmiała się.
— Podobają mi się jej włosy, mają ładny kolor.
— Ciągle je farbuje. Na początku była brunetką, ale w tamtym
roku spotkała, niejaką, Emily. Myślałam, że widziałam już wszystko, ale ona
była naprawdę pokręconą osobą. Miała niebieskie, długie włosy z różowymi
pasemkami, kilka tatuażów na szyi, które było bardzo widać, na rękach także, po
prostu cała była w tym tuszu. — Pokręciła głową. — A o kolczykach wolę nie
wspominać.
— Lubię tatuaże, sama mam kilka, ale bez przesady. — Wyraziła
swoją opinię.
— Masz tatuaże? Gdzie? — Zainteresowała się dziewczyna.
— Na plecach i tutaj. — Wyciągnęła do niej prawą rękę,
pokazując białą strzałkę na palcu wskazującym.
— Zastanawiałam się kiedyś nad wytatuowania sobie jakieś
cytatu lub napisu, ale nie byłam wtedy pełnoletnia, a mój ojciec nie toleruje
tatuaży. Co za gbur.
— Ej, nie mów tak — powiedziała rozbawiona. — Jak
przyjdziesz do domu z tatuażem, to już nic nie zrobi. — Wzruszyła ramionami.
— Cóż, będzie kazał mi usunąć, a to boli, nie? — spytała, na
co blondynka skrzywiła się nieco. Była to wystarczająca odpowiedź.Cześć! Niestety — nie mam zbyt dobrych wiadomości. Coraz gorzej idzie mi pisanie i ogólnie blogosfera. Nie mam na to ochoty, muszę się zmuszać. Wiedziałam, że w końcu nastąpi ten moment, który często sprawiał, że kończyłam działalność bloga. Naprawdę chciałabym dokończyć tą historię, chociażby dla tych dwóch osób, które komentuję każdy rozdział. Dziękuje wam bardzo! Rozdziały mam napisane do przodu, za co mogę sobie podziękować. Zapisane mam na razie pięć rozdziałów, więc trochę jeszcze pociągnę, nie wiem jednak jak dalej. Naprawdę przepraszam, jeśli zawiodę. Trzymajcie się ciepło :*