Beta: Aranel
(…) Nie można czegoś nieustannie deptać i spodziewać się, że zachowa niezmieniony kształt...
Sobota
była dniem wolnym, więc Ellie postanowiła, że pośpi dzisiaj nieco dłużej.
Wstała o godzinie dziewiątej, zważając na to, że pracę rozpoczynała o dziesiątej
trzydzieści. Poszła do łazienki, umyła się, wyszczotkowała zęby i uczesała
włosy, związując je w kitkę. Pokręciła się jeszcze przez chwilę po pokoju i po
kilku minutach znalazła się w kuchni.
Ubrała białą
koszulę zapiętą pod szyję i jeansy, a na nogi założyła swoje ulubione, choć już
trochę zniszczone, trampki. Kto by się spodziewał?
Zjadła śniadanie wraz z
Oscarem, który ciągle mówił o dzisiejszym dniu. Jeszcze dobrze się nie zaczął,
a on już planował, co będzie robić z nowo poznanymi koleżankami. O których
Ellie dowiedziała się dopiero teraz.
— A ile mają lat? —
spytała, odstawiając talerze do zmywarki.
— Chyba dziesięć. — Wzruszył
ramionami.
— Ty masz osiem. Chodzą
z tobą do klasy, czy co?
— Nie. Mieszkają blisko
sklepu, w którym dają te dobre cukierki.
— A gdzie je poznałeś?
— Byłem z mamą w sklepie
i same podeszły. Wiem, że jestem przystojny, ale, że aż tak? — Na jego słowa
parsknęła głośnym śmiechem. Oscar zawsze umiał rozbawić. — Z czego się
śmiejesz? To prawda!
— Tak, tak. — Pogłaskała
go po głowie wciąż rozbawiona. — Z pewnością to było tego przyczyną.
— Możesz je nawet o to
dzisiaj spytać! — wykrzyknął uradowany.
— Przykro mi, ale
wychodzę dzisiaj do pracy.
— Ale mama powiedziała,
że odprowadzisz mnie do nich. — Oburzył się.
— Dlaczego dowiaduję się
o tym dopiero teraz?
— Mama miała ci
powiedzieć, pewnie zapomniała. Wiesz, że jest jakaś dziwna. A szczególnie
teraz.
— Może źle się czuje. — Wzruszyła
ramionami, choć i tak wiedziała, że powodem było coś innego.
— Może… — Zamyślił się
na chwilę. — ... Ale i tak musisz odprowadzić mnie do moich koleżanek! — W
momencie ożywił się.
— Wiesz, gdzie
mieszkają?
— Tak, a jeśli nie będę
pamiętał domu, to mam adres. — Pomachał zieloną karteczką, którą trzymał w
dłoni.
— Więc chodźmy.
Skierowali się w stronę przedpokoju. Ellie poczekała
cierpliwie, aż Oscar ubrał buty i wyszli z domu. Zamknęła drzwi, a kluczyk
schowała do kieszeni spodni. Oscar podał jej kartkę, na której zauważyła adres
napisany bardzo dużymi literami. Zastanowiła się przez chwilę, gdzie znajdowała
się owa ulica i z lekką niepewnością poszła w tamtą stronę.
Szli około pięć minut,
aż w końcu dotarli pod średniej wielkości dom. Blondynka wcisnęła przycisk przy
furtce, a po chwili zza drzwi wyskoczyły dwie dziewczynki. Były bardzo podobne
do siebie, wręcz identyczne. Furtka otworzyła się, Oscar wszedł do środka,
uprzednio żegnając się z Ellie i podszedł do bliźniaczek, które przytuliły go
na powitanie. Wspólnie weszli do domu, natomiast blondynka, sprawdzając godzinę
stwierdziła, że powinna iść już do pracy.
Musiała zawrócić, gdyż
kawiarnia znajdowała się po innej stronie Londynu. Sięgnęła po telefon,
próbując dodzwonić się do cioci, jednak, gdy za nastym razem usłyszała pocztę
głosową, z powrotem schowała komórkę. Nie pozostawało jej nic innego, jak
czekać aż sama się odezwie.
W pewnym momencie
poczuła czyjś wzrok na sobie, co w ostatnim czasie zdarzało się dość często.
Rozejrzała się dookoła, ale nie zauważyła nic podejrzanego, więc próbowała
wmówić sobie, że to tylko i wyłącznie jej zbyt bujna wyobraźnia.
Minęła już ostatnią
ulicę, która dzieliła ją od kawiarni. Weszła do środka, idąc w stronę blatu, za
którym stała już Mia. Uśmiechnęła się do niej, po czym poszła na zaplecze w
celu ubrania fartuszka. Pogładziła dłonią miękką tkaninę, rozkoszując się jej
miłym dotykiem. Na górze fartucha wygrawerowana była nazwa kawiarenki,
natomiast niżej kilka kolorowych babeczek i kawałek ciasta.
Gdy wyszła z
pomieszczenia, stanęła zaraz obok Mii przy kasie, w celu wzięcia notesu i
długopisu. Ruszyła w stronę stolików i zaczęła przyjmować kolejne zamówienia.
Oscar od rana był bardzo
podekscytowany. Za około piętnaście minut miał spotkać się z Daisy i Phoebe.
Ellie kręciła się w kółko, jakby czegoś szukała, jednak po chwili usiadła obok
niego i zaczęła jeść śniadanie. Przez moment pomyślał, że może zapomniała o
tym, iż miała odprowadzić go do dziewczynek, więc postanowił jej o tym
przypomnieć. Opowiadał jej, jak spędzi dzisiejszy dzień. Nie mylił się. Katy,
zapewne nie powiadomiła jej o tym.
W końcu wyszli z domu, a
Ellie stała jeszcze przez chwilę przy drzwiach, sprawdzając, czy wszystkie
zamki są zamknięte. Często tak robiła.
Po kilkunastu minutach
dotarli pod dobry adres. Bliźniaczki, podobnie jak Oscar, nie mogły doczekać
się spotkania, więc co chwila wyglądały przez okno, sprawdzając, czy nie ma
jeszcze chłopaka. Gdy zjawił się już pod ich furtką, jak najszybciej wybiegły z
domu, by przywitać się z chłopcem.
Oscar przez chwilę
przyglądał się domowi. Był średniej wielkości, koloru białego, miał czerwony
dach, a przed budynkiem, koło budy, biegał bernardyn. Był naprawdę duży.
Bliźniaczki zaprowadziły
go do ich pokoju. Fioletowa sypialnia, na środku dwa pojedyncze łóżka, a wokół
różnego rodzaju zabawki. Któraś z dziewczynek podeszła do szafy, wyciągając z
niej kilka pudełek, jak sądził, z grami.
…
— To co będziemy teraz
robić? — zapytał Oscar, siadając na jednym z łóżek.
— Może włączymy laptopa?
Mama się nie zdenerwuje, prawda? — Zaproponowała któraś z nich. Chłopiec wciąż
ich nie rozróżniał.
— Może porobimy coś
innego. — Wzruszyła ramionami druga.
— Oh, nie bój się.
Jedna z bliźniaczek
wyszła z pokoju, wracając po chwili z urządzeniem. Usiadła obok Oscara i
włączyła laptopa. Na ekranie pojawiły się bliźniaczki, blondynka i jakiś
chłopak. Wpisała adres strony internetowej i wspólnie z Oscarem rozpoczęli grę,
w której wygrał chłopiec.
— To nie fair,
oszukiwałeś. — Oburzyła się dziewczyna. Zmrużyła oczy i dźgnęła go palcem.
— Nie oszukiwałem. — Zaśmiał
się z powodu śmiesznej miny Daisy
— Nie martw się. Daisy
nie umie przegrywać. — Phoebe również się zaśmiała.
— Wcale, że nie —
mruknęła wciąż obrażona. — No może troszkę. — Westchnęła. — Gramy dalej?
— Oscar, a ta
dziewczyna, z którą byłeś u nas dzisiaj, to twoja siostra? — spytała Phoebe.
— Tak. Ma na imię Ellie.
— Jest bardzo ładna —
stwierdziła, na co wzruszył ramionami. — No nie mów, że nie jest.
— Może i jest, nie wiem.
— Jesteś jeszcze za
młody, po prostu się nie znasz.
— Za to wy jesteście
dorosłe — mruknął.
— Słyszałam. – Dźgnęła go
łokciem.
— My mamy brata, no i
siostry — wtrąciła się Daisy, jednak ani razu nie spojrzała na nich. Była zbyt
wpatrzona w ekran laptopa.
— Louis jest bardzo
fajny, ale czasami potrafi zdenerwować — powiedziała. — A tak w ogóle, to długo
tu mieszkasz?
— Od urodzenia. —
Uśmiechnął się. — A wy?
— Dokładnie miesiąc temu
się tutaj wprowadziłyśmy.
— Lubicie Londyn?
— Nie zwiedzałyśmy go
jeszcze. Mama nie pozwala nam samym wyjść, bo sądzi, że się zgubimy.
— Mogę was oprowadzić — zaproponował.
— Może mama się zgodzi —
powiedziała uradowana. — Chodź. — Złapała Oscara za rękę i wraz z nim wybiegła
z pokoju. — Daisy, pośpiesz się — krzyknęła, gdy schodzili po schodach.
Ellie od kilku godzin
pracowała w kawiarni. Chodziła od stolika do stolika, obsługując gości. W
między czasie rozmawiała z Mią, która miała naprawdę duże poczucie humoru, więc
nawet nie było mowy o nudzie.
Dziś w kawiarni panował
niezły chaos. Przyszło dużo ludzi, co nie zdarzało się zbyt często, ponieważ
lokal nie był bardzo znany. Dziewczyny nie były przygotowane na tylu gości. Nie
były więc przygotowane na tak duży ruch. Szefowa postanowiła, że im pomoże,
dlatego teraz przebywała na zapleczu i ubierała fartuch. Ellie była jej bardzo
wdzięczna.
Postawiła na tacy
zamówienie, sprawdziła numer stolika, po czym skierowała się w stronę klientów.
Ułożyła wszystko na stole i uśmiechnęła się do gości. Wracając za blat,
zauważyła Mię, która niosła pełną tacę. Zaśmiała się cicho, kręcąc głową.
W pewnej chwili
usłyszała śmiechy, jak i zdenerwowany głos Mii. Popatrzyła w tamtą stronę. Widać
było, że dziewczyna była już blisko płaczu, więc blondynka czym prędzej
chwyciła notes i podeszła do tej grupki. Lekko chwyciła jej ramię, szepcząc, by
poszła do następnego stolika, natomiast Ellie przyjmowała zamówienie tutaj.
— Co mogę podać? —
spytała, po tym, jak powiedziała dobrze znaną jej regułkę.
Hej! Mam nadzieję, że cieszycie się z nowego rozdziału? :> Czy ktoś tak samo, jak ja ubolewa nad końcem ferii? :c Oczywiście, miłej zabawy tym, którzy je dopiero rozpoczynają. Mój czas dobiegł niestety końca. Dajcie koniecznie znać, jak wam się podobał rozdział. Ściskam :*